Rozwój

Jaka sukienka, takie życie.

17 stycznia 2017

Jaka sukienka, takie życie.

Kiedy idziecie na zakupy, dajmy na to po nową sukienkę, jak odbywa się u Was cały proceder? Szast prast, konkretny rzut na kieckę, skanowanie, świetna, wszystko gra, rozmiar pasuje, pewność siebie, przymierzalnia, kasa, wychodzimy? 

Czy obejście całego sklepu, pierwszy casting, ta niebieska piękna, z dwudziestu wybieracie dziesięć, potem druga runda, z dziesięciu zostaje sześć, każda w dwóch rozmiarach, przymierzalnia, każdą zakładacie dwa razy, w międzyczasie pytacie o zdanie sprzedawczynię i przypadkowe kobiety. W końcu ciężko podjęta decyzja, dobra, biorę ją, to ta, dwie godziny minęły, płacicie, to nie ta niebieska, ale okej. 

Jest jeszcze wersja trzecia, gdzie po zapłacie i w drodze do domu dopada zwątpienie, że może jednak ta niebieska była lepsza i zanim przekroczycie próg domu, płaczecie ze smutku, bo na tę niebieską zwróciłyście uwagę od razu, ona chyba była najładniejsza, te decyzje takie trudne, rozpacz. I jeszcze facet, który miał wszystko uratować zachwycając się, a tylko powiedział piękna. I jak to powiedział! Tak bez entuzjazmu, tylko suche piękna. To okropne życie!

Myślę sobie, że jaki sposób wyboru sukienki, takie nasze podejście do życia.

Czyli pokaż, jak kupujesz sukienkę, a powiem Ci, kim jesteś.

Olśniło mnie po moim ostatnim zakupie.

Oczywiście, że w Zarze. Przed Świętami. Moj zwiewny przedmiot pożądania, moja piękność na wystawie, gdzie ją znajdę, pytam, mamy w magazynie, jaki rozmiar, eska, już przynoszę, dziękuję, płacę, do widzenia, panu również, byeeee.

Szczęście.

Nareszcie.

Nareszcie: przybywam, biorę, kupuję, end of story.

Bo nie zawsze było tak pięknie. Nie zawsze po prostu kupowałam sukienkę. Bo kilka lat temu byłam panną, która do przymierzalni szła z pięcioma, w dwóch rozmiarach i zamęczała pracownicę Zary, żeby pomogła w wyborze.

I to była długa droga do dzisiejszego veni, vidi, kiecka.

Jeśli zakup sukienki jest decyzją prostą, zwykłą i konkretną, jeśli patrzymy na sukienkę i wiemy, że to nasz styl i kolor, że będzie dobrze leżeć i po kwadransie machamy chłopcu przy drzwiach, czarując go jednym z naszych lepszych uśmiechów, to to bardzo wiele mówi o nas samych.

Na przykład, że wiemy czego chcemy i czego nie chcemy. I to się przenosi na nasze związki i relacje. Umiemy bez czajenia się powiedzieć, co nam się podoba, a czego nie akceptujemy. Nazywać własne potrzeby. Jakakolwiek decyzja to nie jest ironman z dramatem upadku, powstania i bohaterstwa z powodu jej podjęcia. Jest wyborem i decyzją, faktem, bo z tego się składa życie. W niebieskim kolorze nam dobrze, nie ma co komplikować, śliczna, bierzemy, jesteśmy szczęśliwe, życie jest krótkie, amen.

Jak w życiu: w tym zawodzie chcę pracować, wiem, w czym jestem dobra, tu zostaję i robię to, w czym się spełniam. Wiem, czego chcę od siebie i co chcę osiągnąć. Z tymi ludźmi lubię być, spędzać czas.

Prosty, nieskomplikowany wybór sukienki to poczucie, że jest mi ze sobą dobrze, dobrze mi w życiu, nie komplikuję.

Typ drugi i trzeci mają trudniej, bo dla nich nic w życiu nic nie jest proste, a w trzecim przypadku bardzo skomplikowane. Ten maraton w sklepie, wahanie, ostrożność, dylematy, czas poświęcony na zakupy, godziny w przymierzalni. Niepewność siebie, wątpliwości, opinia innych, która jest potrzebna, żeby poczuć się lepiej. Hamletyzowanie, ta, czy nie ta. Jakby od tej kiecki zależało całe życie. Podoba mi się niebieska, ale pani w Zarze i dziewczyna obok powiedziały, że czarna jest lepsza, więc może mają rację?

Własne potrzeby zepchnięte na plan dalszy i problem z pewnością siebie. Podjęcie decyzji to wyprawa międzyplanetarna ze sztabem fachowców ściągniętych na ratunek, których opinią się sugerujemy. W życiu ciągła niepewność, czy wystarczajaco mądre, atrakcyjne, warte kochania. I szukanie potwierdzenia w innych, czy jesteśmy okej. Czy może ktoś pomóc żyć?

I w końcu żadna sukienka nie będzie bezproblemowo po prostu pasowała, w żadnej nie będziemy się dobrze czuły, bo nie czujemy się dobrze ze sobą.

* * *

Życie nie składa się tylko z wyborów sukienek. Ale jednak z wyborów, które stanowią o jakości naszego życia. Wszystkie chcemy, żeby nie było zamotane jak długi szalik na szyi w styczniu. Ma być prosto i wyraźnie. Chcemy, żeby nam było dobrze ze sobą, mieć przyjaciół, fajnego faceta, solidne poczucie wartości, mieć cele albo pasję i czuć się atrakcyjne w swoich sukienkach.

Życie nie jest bardzo skomplikowane. To punkt a i b i między nimi jest nasza historia do napisania.

Szkoda czasu na dumanie, czy wszystkim się podobamy, czy jesteśmy wystarczająco ładne i czy jest ktoś obok, kto ma nam mówić, jak mamy żyć.

Bo życie trzeba upraszczać. Emocje nie są skomplikowane: czuję się dobrze, źle, to mi się podoba, tego nie chcę, tego nie akceptuję w ogóle i dlatego omijam. Schody zaczynają się, gdy włącza się za dużo myślenia. I szczególnie my, kobiety, mamy tendencję do szukania swojej atrakcyjności, również intelektualnej,w lustrach innych.

Żeby nauczyć się żyć prościej i nie mieć wątpliwości co do siebie samej, może zacząć od nauki zakupu sukienki?

Odrzucić na chwilę niepewność i zakupy w trzech aktach i pójść do sklepu, zareagować na pierwszy zachwyt, ta i żadna inna, konkret, brak wątpliwości, długi uśmiech dla pana żegnającego przy drzwiach, byeee.

I wprowadzić to w życie.

Słuchać intuicji, jeśli coś się podoba robić wszystko, żeby to osiągnąć.

Wierzyć sobie, nie słuchać innych. Mówić nie, jeśli coś nie odpowiada.

I tak jak z sukienką, która nie pasuje, a my ją kupujemy, bo ktoś nas przekonal, że w tej jest nam dobrze albo czasem jakąś na siebie wciskamy, chcąc być wszelką cenę kimś innym, żeby się komuś podobać:

nie udawajmy, że gra, jak nie gra.

N a m ma grać.

Odłóżmy na wieszak i kupmy sobie tą właściwą. Naszą.

Myślę, że życie jest za krótkie na niedopasowane sukienki.

Pozdrawiam serdecznie. Cmok.

 

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook