Jak ma na imię Twój lęk?
Jak ma na imię twój lęk?
Czekam na starszego B. Ma dziś wrócić z pierwszej swojej, trzydniowej wycieczki. Młodsza B. i A. pojechali odebrać go na dworzec.
W środę wieczorem, schowany gdzieś tak, żeby nikt go nie słyszał, szeptał mi w telefon, że trochę się boi i tęskni i to jest takie trudne, czy dam radę?… Jest wrażliwcem high level. Co oznacza, że jeśli nowe miejsca dla innych są ekscytujące, dla niego są wyzwaniem i wspinaniem się między bardzo czułymi neuronami własnych emocji.
Niespodzianki, nagle zmiany struktury? To koniec świata, proszę, informuj mnie zawsze dużo wcześniej, że gdzieś mamy iść, dobrze? Ja potrzebuję czasu, przecież wiesz. No wiem, wzdycham, akurat ja dobrze o tym wiem, synku.
W każdym razie, również szepcząc do telefonu, tłumaczyłam po raz setny, czym jest strach. Dałeś mu nawet imię*, pamiętasz? Przecież wszystko jest w naszej głowie, prawda, kochanie? Byłeś cztery lata temu dużo dalej i dałeś radę dużo dłużej. Dałem. Mocno oddychaj, kilka razy, wdech i wydech, tak jak cię uczyłam. Po kilkuminutowej akcji ratunkowej słyszę, ok, już jest dobrze, poradzę sobie, koam cię, mamy już oddać telefony, zadzwonię jutro.
W czwartek wieczorem słyszę jedenastoletnie, napakowane szczęściem wibracje, że ach, taki mieliśmy fajny dzień, i chodziliśmy po górach i wszystko jest świetnie, takie powietrze w tym lesie, że nie chce wracać do miasta. Jesteś supergość, mówię, do jutra.
Wiem, jaki to był dla niego wysiłek, jak bardzo wsparł właśnie i zbudował samego siebie. Jak każda taka sytuacja powoduje, że rośnie i nabiera do siebie zaufania.
Myślę o tym, jakie moce mamy w sobie, jako dzieci. Jak mimo lęku, chęć doświadczania i poznawania świata jest większa i bardziej ekscytująca.
Przychodzimy na świat wszyscy jako supergoście.
Jak niewiele nam z tych mocy zostaje będąc dorosłym. Nasza dziecinna ciekawość zamienia się w chęć bycia bezpiecznym i potrzebę funkcjonowania w niekoniecznie wymarzonym, ale w miarę komfortowym miejscu.
Myślimy o lęku, jako o czymś ciemnym, co nas paraliżuje, imaginuje zagrożenia, łamie skrzydła. Nie pozwala się rozwinąć. Utrudnia nam wyciągnięcie ręki po coś innego, choć czasem nam niemożliwie źle w tym, w czym tkwimy od lat.
A lęki w naszych głowach rosną razem z nami, bo taka jest konstrukcja świata, w którym żyjemy.
Nasza kultura mówi nam, żeby się bać. Bać się wrażliwości, stania na scenie, bać się rzucenia miasta i wyprowadzki w Bieszczady, bać się pieniędzy, bać się być sobą, bo przecież trzeba się ciągle rozwijać, żeby być kimś innym, tą niezdefiniowaną, najlepszą wersją siebie.
Tymczasem strach jest emocją, która o czymś nas informuje. Nieprzyjęty lęk rośnie, ale tylko w naszej głowie, staje się ośmiornicą, która związuje jakiekolwiek działanie w twardy supeł.
A może spojrzeć inaczej i zamiast odpychać, posłuchać, co nasze lęki chcą nam powiedzieć?
Lęk mojego syna mówi mu o jego następnym kroku w samodzielność.
Można spojrzeć na strach inaczej, jak na przewodnika, który pokazuje nam drogę do tego, czego naprawdę w życiu chcemy.
Chcemy być wrażliwymi, stać na scenie, robić coś innego, zarabiać pieniądze swoją twórczością, być zupełnie gdzieś indziej.
Może my wcale nie chcemy się ciągle zmieniać, a tylko wzrastać? To duża różnica.
Może lęk daje nam do zrozumienia, że mamy w sobie wiele więcej, niż nam się wydaje? Że może to tylko iluzja, że się się znamy, że wiemy, czego chcemy. Przecież tak naprawdę nikt nie nauczył nas słuchać siebie, od dziecka mówi się nas, że mamy słuchać innych?…
Nasze lęki, budzące nas w nocy, to gwałtowne, niecierpliwe stukanie naszej duszy, przypominającej o tym, że mamy cały czas coś do zrobienia, co odkładamy, uciekając w komfort, choć nawet najbardziej uwierający.
Jeśli chcemy doświadczyć w swoim życiu czegoś wartościowego, musimy się wychylić. Podać rękę naszemu lękowi, spojrzeć mu w oczy i powiedzieć: dziękuję, że pokazujesz mi drogę.
***
Myślałeś o tym, jak ma na imię Twój lęk?
***
* starszego B. ma na imię Piotr.
Uściski,
xoxo.
Ps. Kiedy napisałam ten tekst, jakiś czas później zajrzałam na Tumblr, moje ulubione miejsce słownych i fotograficznych inspiracji, a tam taki cytat wielkiego Junga:
tam, gdzie jest twój strach, tam jest twoje zadanie…
Przypadek? Synchroniczność? Magia? Sygnał od uniwersum?