Rozwój

O jak oczekiwania.

30 maja 2016

O jak oczekiwania.

Kto nie ma, niech pierwszy rzuci kamieniem. 

Kto nie ma oczekiwań, jasna sprawa.

Dalaj Lama tylko nie ma, ale on jest z innego wymiaru. 

To takie prawo psychologiczne, że zawsze sobie coś w stosunku do czegoś lub kogoś wyobrażamy.

Na przykład: jak to będzie fajnie w sobotę. Słońce, chata ogarnięta, odpocznę sobie. Jaki to będzie piękny dzień. Oczekiwałam.

No nie był. Bo mąż i ojciec w dobrej wierze chciał, żebyśmy wszyscy pojechali na rowery, ale zachwytu nie było. A oczekiwał, że zapewne będzie i już było po nastroju. Bibi oczekiwała jakiegoś entertainment i shoppingu w zakresie nowych littlest pet shop. Benni oczekiwał tabunu kumpli gotowych do grania w piłkę.

Ja oczekiwałam tej cholernej fajnej soboty do pisania. I żeby wszyscy się ode mnie odczepili.

I dupa, używając pospolitej literatury. Wszyscy się poobrażali. Męża nie ma, Bibi zrozpaczona, Benni zawieszony w Minecraft, bo kumple wybyli. A mi wyje pralka (nienawidzę!!!!) informując, że się wyprało. Trzeba powiesić, załadować na nowo, potem powiesić, zebrać suche.

I pal licho, kiedy tak się kończy poranek, zawsze można coś uratować, powiązać na nowo, zorganizować, pójść na kompromis.

Gorzej jak oczekiwania przekładają nam się na ważniejsze sfery życia, takie jak relacje i bycie w ogóle.

Bo że oczekujemy czegoś, czyli pragniemy i czekamy na zaspokojenie tych pragnień, jest okay. Robię projekt, wkładam w niego serce i oczekuję oklasków, uznania, zadowolonego odbiorcy. Piekę ciasto i oczekuję, że w efekcie będzie pyszne i zjedzone do okruszka. Maluję laurkę dla mamy, oczekuję, że się zachwyci.

I mamy do tego prawo. Bo to oczekiwania związane z naszym działaniem. Ja jestem sprawcą swojego sukcesu.

Niebezpieczeństwo zaczyna się wtedy, kiedy oczekuję od innych, żeby to ich działanie i postawa przyczyniła się do mojego zadowolenia.

Tak jak moja rodzina w sobotę. Łącznie ze mną, rzecz jasna. Ja oczekiwałam od wszystkich, że dadzą mi święty spokój. Dzieci rozrywki od innych. Mąż naszego zachwytu nad pomysłem i wspólną wycieczką rowerową.

Każde oczekiwało czegoś od kogoś.

Jestem zdolny i zdolna i oczekuję, że ktoś to odkryje. Oczekuję lepszej pracy, siedząc od lat w tej samej firmie. Oczekuję, że państwo mi pomoże. Że politycy zmienią system.

Albo taka klasyka z życia wzięta.

Ona i on w związku, zamieszkują razem. Mają dzieci. Oboje pracują.

Ona oczekuje, że on widzi, ile jest pracy w domu i przy dzieciach, że to doceni i wysłucha kilku zwierzeń. Oczekuje od czasu do czasu jakiegoś romantycznego zrywu, kwiatka, bransoletki albo lekko intelektualnej rozmowy po kinie na kanapie. Oczekuje, że będzie delikatny, ale i męski i czasem to jeszcze poda śniadanie do łóżka.

On po dniu pracy oczekuje, że będzie miał gorącą kolację na stole, wyszczęśliwioną, lekko roznegliżowaną żonę i niewidoczne dzieci. I pilota tylko dla siebie. Kobietę wyrozumiałą, niewiele mówiącą i zawsze gotową do seksu.

Co dostają? Na początku związku i kiedy codzienność jeszcze nie taka codzienna, pewnie coś tam z tych oczekiwań się spełnia.

Ale z czasem coraz mniej.

Im mniej dostają z tego, co sobie wyobrażają, tym bardziej rośnie frustracja.

Co jest największym, najbardziej precyzyjnym i najcichszym zabójcą związku?

Nie brak seksu, pieniędzy i nie rutyna.

The winner is: oczekiwania właśnie. 

Że on będzie taki, a ona taka. Że zrobi dla mnie to, a tego robić nie będzie.

I nie ma romantycznych prezentów, bo on nie jest romantykiem. Trzeba to powiedzieć. I zamiast wieczoru z tobą woli piwo z kumplami i sprośne dowcipy.

I nie będzie uśmiechniętej jej podającej pachnące pieczyste, bo ona też pracowała i właśnie po raz dwudziesty rozdzieliła tłukące się dzieci i jest jej już wszystko jedno.

Oczekiwania wobec drugiej osoby to nie problem w związku. To problem w życiu. 

To problem ze sobą.

To problem niedojrzałości i braku odpowiedzialności za siebie i za związek właśnie.

Bo związek, taki na długo, i jak jeszcze do tego są dzieci, to jest team.

Dobrze w związku jest wtedy, jak nam obojgu jest dobrze. Nie musi być jednocześnie. Dzisiaj może być tobie bardziej, jutro mnie. A w sobotę wieczór razem. Po wspólnie zrobionej kolacji i seansie w tv.

Związek to nie królestwo posiadania drugiej osoby i samospełniający się koncert życzeń. 

Masz oczekiwania? I rozczarowania? Skonfrontuj je z rzeczywistością. To skutecznie ich pozbawia.

Obserwuj rzeczywistość i daj jej rolę nadrzędną.

Czyli po prostu go with the flow. Niech się dzieje.

Ale z twoim udziałem.

Oczekiwanie to tak naprawdę czekanie z rozmachem.

O!czekiwanie. Pasywność. Nic. Lenistwo.

Z lenistwa jeszcze się nic dobrego nie urodziło. A już na pewno nie satysfakcjonujący związek. I poczucie zadowolenia z siebie.

I nie chodzi o to, żeby oczekiwań nie mieć. Dobrze je posiadać, jeśli wypływają z naszej aktywności albo służą wspólnemu celowi. Tak rozumiane rozwijają, mają sens, stoi za tym cel. I na końcu nagroda w postaci zadowolenia, satysfakcji, poczucia szczęście.

A ta ostatnia rzecz zawsze wypływa z naszych działań, nie przypadku.

Pozdrawiam ciepło.

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook