Kilka słów o czytaniu i życiu.
Kilka słów o czytaniu i życiu.
Im więcej czytam, tym bardziej się zdumiewam, że rodzą się tacy, co tak pięknie i mądrze tłumaczą świat. Robię z tego czasem wieczorne zapiski, potem je gubię, po jakimś czasie triumfalnie znajduję. W przypadkowo, zaskakującym momencie.*
Im więcej książek na mojej półce, tym większą mam pokorę i coraz mniejsze oczekiwania, że wszystko uda mi się zrozumieć.
Im więcej czytam, tym więcej mam czułości do swojego pisania, zdumiewam się, że znalazło we mnie miejsce i pozwala się oswajać. Kiedy stawiam ostatnią kropkę, zawsze cicho zamykam komputer, żeby go nie spłoszyć,
Czytanie wiele zmienia. Możesz być, kim chcesz, w zależności od nastroju. Możesz razem z bohaterem szlochać ile wlezie, przy okazji opłakując własne niespełnione marzenia i miłości. Możesz śmiać się do rozpuku i zdać sobie sprawę, że nie pamiętasz, kiedy ostatnio śmiałeś się tak głośno w swoim własnym życiu.
Możesz w bohaterach znajdować swoją historię, stać na bezdrożu, samemu i bez nadziei i nagle zobaczyć zaskakujące rozwiązanie dla siebie samego. Ale czytanie może ci też złamać serce, bo okazuje się, że w historii, w której właśnie jesteś, nadzieja jednak nie wystarczy. Jednak nic się nie zmieni i trzeba podjąć decyzję i zamknąć drzwi. I nigdy już się nie obejrzeć.
Czytanie pozbawiło mnie przekonania, że moje racje są najfajniejsze. Ilu bohaterów w książkach, tyle kontekstów i dorosłych, którzy kiedyś byli dziećmi. Kiedy patrzę na kogoś siedzącego w autobusie, w sposobie, w jaki składa ręce, widzę nagle trzepoczący lęk, który chce schować. Chłopiec z książką o rakiecie i z wypiekami na policzkach, wieczorami będzie budować swoją własną maszynę i w niej poleci kiedyś po swoje marzenia.
Dwójka ludzi, która siedzi naprzeciwko siebie w kawiarni, pokazuje mi, że miłość nie umiera, tylko ktoś zabiera ją ze sobą, bo ma dosyć oczekiwań i pretensji. On tego jeszcze nie widzi, przekonany, że ona się nie odważy wstać od stolika i nie odwrócić. Ja widzę jak siedzi, na brzegu krzesła, wyprostowana, gotowa i spakowana w środku po brzegi.
Czytanie uczy prostej prawdy o nas samych.
Nieważne ile dróg przejdziesz, ułożysz w sobie innych historii i ile przeczytanych książek odłożysz na półkę, zawsze wrócisz do siebie. Żeby zajrzeć do środka i zapytać kim jesteś i zastanowić się, co robisz ze smokami na swojej drodze.
Możesz się bać, bać jak cholera i mimo wszystko iść im naprzeciwko. Po drodze będziesz kilkanaście razy wątpić, czasem stać bezradnie, czasem umierać ze strachu, potem obchodzić górę. Albo się na nią wspinać i spadać bez końca. Czasem któregoś smoka pokonasz, czasami zejdziesz jakiemuś z drogi. Czasem może się wydawać, że ten właśnie przed tobą jest nie do zwyciężenia. A trzy rozdziały później stoisz zdumiony, że tak bardzo się tego bałeś. I jesteś zaskoczony swoją siłą.
Oprócz smoków są jeszcze ludzie spotykani po drodze i uczucia. Prawdziwi. To jest ta subtelna różnica. Między czytaniem a życiem. Bez nich nie ma opowieści. Dobrze być ostrożnym, czułym. Dbać o nich. Często pomagają w pokonywaniu smoków.
Z czytania nauczyłam się, że tyle wiemy o sobie, ile zwątpiliśmy, umarliśmy ze strachu i mimo wszystko poszliśmy dalej. Tyle o sobie wiemy, ile się sami sprawdziliśmy przed sobą.
Z życia wiem, że najbardziej na świecie boję się bohaterów, którzy nigdy nie mają sobie nic do zarzucenia.
***
Pozdrawiam czule,
xoxo
*Rano schodzę na brzeg i zależnie od godziny, kiedy fale odchodzą lub wracają, mówię: och, jestem taka nieszczęśliwa, co mam … co mam zrobić? A morze mówi do mnie, tym swoim słodkim głosem: przepraszam, ale mam tutaj coś do roboty…
M. Oliver, Zeszłam nad morze
(zasmuca mnie tak bardzo, że już nic nie zapisze…)