sierpniowy list o wu wei i drobnych poruszeniach
sierpniowy list o wu wei i drobnych poruszeniach
… w piątek rano o 5:30 pierwszy raz tego lata zakładam sweter, pies przystaje na środku łąki skubiąc trawę, chłodną i mokrą od rosy. Stoję cierpliwie obok, przymykam oczy i między jednym, a drugim oddechem czuję przez chwilę zapach późnoletniej melancholii. Że to już, że zaraz po sierpniu i że znowu trzeba się z czymś rozstać (na przykład z siedzeniem do bardzo późna w nocy albo spacerem z psem prawie o północy), a rozstania, nawet te najmniejsze, znoszę coraz trudniej.
Późnym popołudniem odkładam na półkę przeczytane książki, z jednej z nich wypada kartka, na której zapisałam, nie pamiętam nawet kiedy, trzy słowa: radość, przepływ, ruch.
Wu wei, przechodzi mi nagle przez głowę, wu wei, rzeczy są, jakie są, nie ma sensu się spierać. I czuję, jak sierpniowy smutek łagodnieje.
Wu wei mówi Tao, działanie nie wbrew, a z porządkiem rzeczy. To działanie bez wysiłku, żywa obecność w byciu – w – świecie. Z uznaniem tego, co jest. pogodzeniem się. Nie jesteś osobnym bytem, a częścią kosmosu, jesteś częścią strumienia, w którym płyniesz.
Więc kiedy się zatrzymuję i przestaję opierać, pora roku, w której jestem, przestaje być tylko latem, które powoli się kończy, a jest kolejnym sierpniem, który mi się zdarzył.
Jest przywilejem czasu i przywilejem mojej obecności w nim.
Wu wei mówi mi, że nie zatrzymam coraz późniejszych świtów, ale przecież to lato ciągle jest i trwa, z obfitością drobnych rzeczy i poruszeń, z łagodnością popołudniowego światła.
Z nagłym wspomnieniem dawnych sierpniów, których częścią mogłam być i które były piękne.
Z dojrzałością pomidorów, które kroję i z których robię dziś sos.
Z konikiem polnym, którego odkrywam rano w kuchni w sobotę i którego potem wypuszczam w sierpniowy, jasny świat.
Z szelestem przewracanych stron nowej książki czytanej na tarasie.
Z radością bycia – w – świecie, bycia jego drobną częścią.
xoxo,
a.
Ps. Książka, z której wypadła kartka: J. Macy, Świat we mnie, ja w świecie. Coś czuję, że przeczytam raz jeszcze. Pewne słowa i myśli po prostu potrzebują ponownej obecności, to, co robi Joanna powinno mieć miejsce w ogólnej edukacji.
Ps1. Książka, którą czytam: S. Batchelor, Wyznania buddyjskiego ateisty. Tytuł bardzo klikbajtowy, ale znam Bachelora z innych jego książek. Świetna.