styczniowy list o nadziei.
Styczniowy list o nadziei.
Potrzebuję w coś uwierzyć, mówi starszy B. w ciemny i zimny wtorek stycznia. W coś albo kogoś. Potrzebuję mieć nadzieję, że nie zawsze tak będzie i wiesz, że jeszcze wszystko przede mną, mówi do mnie moje wyrośnięte dziecko, jeszcze przed chwilą chłopczyk, który zasypiał kiedyś ze swoją piąstką schowaną w moim rękawie. Dzisiaj moja zmieściłaby się w jego.
Rozumiesz, o co mi chodzi, prawda? Tak, synku, odpowiadam, rozumiem.
Rozumiem i czuję i chciałabym jeszcze mu coś powiedzieć, coś mądrego i magicznego, co rozpuści jego tsunami tęsknoty w ten zimowy wtorek. Ale przytulam go tylko i potem siedzimy razem na kanapie, blisko siebie, głaszcząc na zmianę wielką głowę psa w kolorze czekolady.
Późnym wieczorem, kiedy gaszę światła i wsuwam się pod kołdrę myślę o mojej nadziei. Że tylko ona pozwalała mi kiedyś zasnąć. Że trzymałam się jej mocno i kurczowo, tyle miesięcy, zaciskając pod powiekami wyobrażenie nowego dnia, który przecież musiał nadejść, jasny i czysty, a ja mogłabym coś zrobić, cokolwiek. I robiłam. Wyprawiałam dzieci w świat, mimo wszystko. Pies czekał i wychodziłyśmy razem na długie spacery, mimo wszystko.
Moja nadzieja z tamtego czasu niczego mi nie obiecywała i nie pozostawiała złudzeń, że zdarzy się cud i wszystko będzie tak, jak dawniej. Ale w uznaniu tego, że pewne rzeczy są poza nami i nic ich nie zmieni, nadzieja jest opowieścią o tym, że ciągle jesteśmy obecni, żywi, że nawet niepewność i poruszanie się po omacku są lepsze, niż strach tak wielki, że nie pozwala się ruszyć. I oddychać.
Nadzieja jest odwagą, która czasem wydaje sią absurdalna, kiedy tkwimy w samym środku końca świata, jest czymś, co przekracza granice umysłu, który lubi proste wyjaśnienia i przewidywalne rozwiązania. Jest czymś, czym owijasz serce, czasem przerażone o granic możliwości.
Czasem rozwiązań nie ma i pewne rzeczy pozostają tajemnicą, a jednak życie stwarza się bez końca i trwa, nieprzewidywalne, groźne i zdumiewająco piękne za rogiem, jeśli zaryzykowaliśmy i zdecydowaliśmy się tam spojrzeć.
„Do miejsca, w którym siedzę dzisiaj,
Wieki temu inni przychodzili, by siąść.
Minie tysiąc lat – wciąż będą przybywać.
Kto jest tym, co śpiewa, a kto tym, co słucha?”
/Nguyen Cong Tru/
Życie. Czasem wielki zachwyt, czasem brak oddechu.
dobrego czasu,
xoxo,
a.
muzyka na dziś: sofia kourtesis::how music makes you feel better