Czego potrzebuje świat?
Czego potrzebuje świat?
Dwa lata po tym, jak A. zniknął (choć przecież, jak uściśla fizyka, to tylko atomy zmieniły przestrzeń i formę i czasem ta świadomość pomaga) bywają momenty, że czuję spokój i naprawdę się uśmiecham.
Wstaję rano, w pokojach dzieci senna, sobotnia cisza, za oknem szumią gałęzie drzew, pies w kolorze czekolady z entuzjazmem macha ogonem na mój widok, z ekspresu powoli sączy się kawa. Zaczynam coś czuć. Czasami już w ciele pojawia się znowu jeden z tych minizachwytow, między jednym oddechem a drugim, jak kiedyś, że świat, że życie, chłód poranka i pachnie ten listopad liśćmi, wiatrem i wilgocią. I zadziwia mnie to. I porusza, głęboko, żywo, cieleśnie.
Usiadłam dwa dni temu ponownie po kilku latach do diagramu Ikigai (w języku japońskim Ikigai oznacza „powód, dla którego istnieję”), ponieważ, co za przypadek, mignęło mi to słowo kilka razy w ostatnim czasie. Rysuję więc koła i odpowiadam na pytania, co lubię i w czym jestem dobra. Zostawiam na koniec pytanie: czego potrzebuje świat? I jeśli wcześniej muszę się zastanawiać, tak tutaj odpowiedź pojawia mi się od razu: świat potrzebuje uważności.
Uważności na siebie i swoje życie, to niezbędna, żeby widzieć i czuć, co w nas i poza nami. I świat potrzebuje też tej naszej uważności w kontekście tego, że jego integralną i znaczącą częścią jesteśmy.
To, co robimy, ma znaczenie. To, co mówimy (również o sobie) i jakie są nasze wartości, ma znaczenie. M y mamy znaczenie. To, że istniejemy, jest przecież absolutnie niezwykle i – jak napisał Rabindranath Tagore – nieustannie mnie zaskakuje. Jakbyśmy się też nie upierali, jesteśmy wszyscy połączeni. Z tej samej materii, związków organicznych.
Mamy te same potrzeby, pierwotne, najsilniejsze – przynależności i miłości. Ktoś był przed nami, jesteśmy dzięki nim, ktoś będzie po nas, z nas, dzięki nam. W świecie, który tworzymy poprzez to, kim jesteśmy i co jest dla nas ważne.
Nasze ciała, fenomenalny związek atomów (…3 147 740 103 497 276 498 750 208 327 atomów. Z całkowitej masy 63,7 procent stanowi tlen, 21,0 procent węgla, 10,1 procent wodoru, 2,6 procent azotu, 1,4 procent wapnia, 1,1 procent fosforu i odrobina dziewięćdziesięciu innych pierwiastków chemicznych powstających w gwiazdach*), nawet jeśli przestanie być widoczny, stanie się częścią ziemi, odżywi ją i dalej tych, o których istnieniu nawet nie wiemy.
Sama jestem w miejscu, w którym jest mi niewygodnie, na wielu poziomach. Chciałabym, żeby to, co daje mi radość, co mnie zatrzymuje (między osobistą listą powinności i obecnych przekonań o byciu zawsze niewystarczającą), czyli pisanie i fotografia, miały więcej przestrzeni. Albo ja w nich.
Wspominam o tym, bo uważność jest też właśnie o tym. O honorowaniu siebie i tego, co dla nas ważne. Co karmi nas i tych, którzy to od nas dostają.
Może sadzisz drzewa, może budujesz domy, pieczesz chleb, rysujesz albo objaśniasz świat małym albo dużym ludziom. To ma znaczenie. To ważne, żeby to zauważyć, pielęgnować, być wdzięcznym za zasoby i nauczyć się czuć radość z tego.
Nasze życie jest o n a s, nie o innych i czy nie chodzi o to, żeby być w nim żywym, tu i teraz?
Czy żyjemy (uważnym) życiem, którym chcemy żyć?
Zadaję sobie to pytanie, w zatrzymaniu i dużo rzeczy staje się nagle jasnych.
dobrej końcówki jesieni i do napisania,
xoxo,
a.
*fragment z książki A. Lightmana, Mr.G: A novel about the creation.
muzyka na dziś: anna of the north :: moving on