Majowe objaśnianie świata.
Majowe objaśnianie świata.
Jak się masz, synku, pytam starszego B. wieczorem, układasz się powoli ze sobą i z nowym życiem? Czy boli cię już czasem trochę mniej?
Nie wiem, odpowiada, to nieprawda, że z czasem jest lepiej, mówi moje piętnastoletnie dziecko, bo teraz brakuje mi go dużo bardziej niż kilka miesięcy temu.
Wszystko bym oddał, żeby tata był z nami.
***
Mam opracowany podstawowy zestaw ratunkowy na wypadek, kiedy wydaje mi się, że dziś nie przetrwam kolejnego dnia. Umiem się przywracać do pionu, rozmawiać ze sobą i tłumaczyć, potrafię utrzymać się na powierzchni, kiedy czasem sama tonę.
Ale wobec smutku i tęsknoty mojego dziecka nie potrafię zrobić nic. Brakuje mi powietrza i rozsypuję się na miliony kawałków, których składanie potem zajmuje mi tygodnie.
Jak mam wobec tego, co im się stało, jemu i jej, objaśniać świat?
I chociaż wiem, że przecież kiedyś się ułoży, to nie znaczy, że będzie bolało mniej, tylko po prostu nauczą się z tym brakiem żyć, jak z częścią siebie.
***
Codziennie o szóstej rano wychodzimy w życie, pies i ja. Że to już maj widać po kuli słońca czekającej zaraz za rogiem. I po zakładanym swetrze zamiast kurtki.
Brniemy przez wysokie nagle trawy i makowe pole.
Wczoraj zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu nie czekam na lato. Że nigdy życie nie działo mi się bardziej t e r a z, w każdej chwili.
Że żadnego innego życia nie ma, między jednym brakiem a drugim, odchodzeniem kogoś, przemijaniem dnia albo lipca. Że między tym wszystkim, jeśli jest się bardzo uważnym, można przez chwilę być częścią całości i czuć radość, krótszą, niż dźwięk samego słowa, ale jednak radość.
Że może życie jest właśnie najbardziej o tym, o zauważaniu tego.
Więc może właśnie tak będę objaśniać świat moim dzieciom. Teraz, w maju. I w sierpniu i listopadzie. Codziennie.
xoxo,
a.
muzyka na dziś: gregory alan isakov :: honey, it is alright