Wpisy

Grudniowa wolność.

17 grudnia 2021

Grudniowa wolność.

Jakiś czas temu trafiłam na już chyba wiekowy, ale ciągle uroczy film z Ashtonem Kutscherem i Amandą Peet. W którejś ze scen Kutcher siedzi na plaży i rozmawia z przyjacielem. Żali mu się, że nie ma pracy, jest bankrutem, mieszka z rodzicami, jest sam. Na co czekasz? – pyta kumpel – to twoje życie, nikt go za ciebie nie przeżyje. Zabieraj się za nie.

•••

Przeczytałam dawno temu, że światło jest zawsze mocniejsze od mroku. Kiedy do jasnego pokoju wrzucisz kulkę ciemności, nie zmieni to stanu wnętrza. Jeśli do kompletnie ciemnego pokoju dostanie się choć promień światła, rozjaśni wszystko. 

•••

W piątkowy poranek otwieram okna na oścież, siadam na łóżku i przez chwilę nie robię nic. Zanurzam się w chłodzie, chmurnym, ale soczystym zimowym świetle. We własnym oddechu.

Takie chwile jak teraz.

Czasami ratują życie.

Czasami to życie łamie serce. 

Czasami wydaje się, że już nic się nie zdarzy. Że nie da się wyjść z miejsca, w które uparcie wracamy, choć z nadzieją, że go nie będzie. Czasami okazuje się, nagle, że od lat żyjemy tam, gdzie nigdy nie chcieliśmy być, marząc o przyszłości. Czasami chciałoby się rozpłakać za swoim dzieckiem w środku, które musiało zbyt szybko dorosnąć. 

Tylko od siebie nie da się uciec. 

Z mojego domu i dzieciństwa mam trzy fotografie. Nic więcej. Czarno – białe zdjęcia moich rodziców. Cała reszta jest we mnie. Również dzieciństwo i zachwyt szesnastu lat, które za szybko stały się dorosłe.

Dzisiaj powtarzam historię smutku, choć zdjęć mam dużo więcej. 

Kiedy raz straciło się tak dużo, perspektywa i potrzeby własnej obecności mocno się zmieniają.

Można usiąść i płakać. Załamywać ręce. Wystrzeliwać w kosmos głośne znaki zapytania. Ale można też wstać w nocy, czasem to robię, kiedy długo nie mogę zasnąć, i spojrzeć wysoko w ciemne niebo. Zimą bardzo dobrze widać galaktyki gwiazd. 

Ostre powietrze bez skrupułów ucina jakiekolwiek spekulacje i pretensje ego. Wobec ich rozmiaru i spokoju oczekiwania na odpowiedzi i oskarżenia stają się nagle przezroczyste. Ważą tyle co puch. 

Niektórych odpowiedzi nie ma. Po prostu. Oglądanie się za siebie ma sens tylko wtedy, jeśli przypominasz sobie o kroplach tego, co było dobre. Co zostało.

Kiedy nocą podnoszę głowę do góry, pojawia się akceptacja i mocne osadzenie w czasie. Jedyny stan posiadania. 

Mam ramiona dzieci. Całą głowę wspomnień. Dobrze czuję ziemię pod stopami. I czuję miłość w środku i lubię, jak mi się w tym moim środku rozlewa, w najbardziej zaskakujących momentach. Kiedy wiatr porusza liście albo kiedy wyprowadzam zagubione nagle w domu chrząszcze z powrotem na taras. 

Wiem, gdzie jestem i że nie będę tu długo, wiem, że wyjadę stąd, bez żalu, za chwilę. Trochę wiem, kim jestem, cieszy mnie, że ciągle umiem się zachwycać.

Nie lubię zbyt daleko zaglądać w przyszłość, nie mam pojęcia, jaka będzie i czy w ogóle się wydarzy. 

Tu i teraz stoi przede mną (albo ja przed nim?) czyste i do natychmiastowego doświadczania.

Co z tym zrobię staje się moim życiem.

•••

przytulam Cię mocno, na dziś i na święta.

(tak bardzo lubię tulić ludzi)

xoxo,

a.

muzyka na dziś: deeb: flakes

Dziękuję, że jesteś moim Patronem i w jakiś sposób częścią mojego życia. Twoje wsparcie jest wyjątkowe i dzięki niemu tworzy się już kilka nowych rzeczy.

Jeśli jeszcze nim nie jesteś, zapraszam Cię tu:

https://patronite.pl/agnesonthecloud

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook