Wpisy

O radości w trudnych czasach.

13 marca 2021

O radości w trudnych czasach.

Mądra i wspaniała nauczycielka jogi, piękny człowiek, Iza, od której mam przywilej się uczyć, na jednych z ostatnich zajęć powiedziała, że nasza praktyka jogi jest pytaniem o nas samych, o to, jacy i gdzie w danej chwili życia jesteśmy.

Zastanów się, mówiła Iza, czego ci brakuje w życiu i znajdź taką jogę, która ten brak wypełni. 

Przyznaję, że popłakałam się potem jak dziecko. Pierwsze, co poczułam całym ciężarem swojego ciała, to kompletny, ciągnący się za mną brak radości we wszystkim, w czym jestem i co robię. W sobie.

Moja joga (a więc i moje życie) od miesięcy była zmaganiem się z własnym ciałem, które przyjmowało w milczeniu wszystko to, z czym mierzę się od ostatniej jesieni. Zamiast znajdować na macie wytchnienie i zaopiekować się sobą choć na chwilę, przenosiłam na nią kartki z zadaniami, które organizują mi i ogarniają skomplikowaną rzeczywistość. 

Marzyłam o flow, których pełna jest joga vinyasa, o lekkości i tańcu, a zamiast tego zapadałam się coraz bardziej w ramionach i w tym, co mi nie wyszło i chowałam między nimi to, co żyje i chciałoby widzieć nie tylko smutek.

W zaskakujących nas sytuacjach, w życiu, które wymaga czasem czegoś ponad siły, odkrywamy w sobie zdolności do znoszenia niemożliwe wiele. Odkrywamy zdolność do zmiany, do adaptacji, do znoszenia dzielnie rzeczy trudnych i bolesnych. 

Ale przecież mamy też pierwotnie w sobie zdolność do radości. Przecież jedno nie wyklucza drugiego.

Między tym, co trudne i skomplikowane, ciągle odbywa się i pulsuje to, co jest dobre. Co jest piękne. Co mimo świadomości, że nie na wszystko mamy wpływ i nie wszystko da się przez nas rozwiązać, zatrzymuje i daje wytchnienie. Niezależnie od tego, co dzieje się na zewnątrz.

Ananda, mówi filozofia jogi. Błogość. Radość odczuwana bez spełniania jakichkolwiek warunków. 

Ananda. 

Słońce i nagle wspomnienie zapachu lasu, za którym zaraz wydmy. Flow pisania. Zapach kawy rano. I jeszcze tyle małych i mniejszych rzeczy o dużym znaczeniu. Intymnych. Wydłużających oddech. Otwierających serce. 

Za tym pojawia się santosha. Zadowolenie z tego, co jest. Bez pragnienia posiadania więcej. Spokój wobec tego, co się przytrafia, co przyszło.

•••

Kiedy smutek wydaje mi się czasem za ciężki, zdumiewająco pojawia się zaraz potem poczucie, że wszystko, co się w moim życiu zdarzyło, doprowadziło mnie jednak do miejsca, w którym jestem. 

To dobre miejsce. 

Mimo wielu strat, mimo trudnego czasu teraz, znowu. 

Mimo wszystko to dobre miejsce.

Joseph Campbell, który napisał, że musimy pozbyć się życia, które zaplanowaliśmy, aby mieć życie, które na nas czeka, mawiał też do swoich studentów – follow your bliss, podążaj za swoim szczęściem, za tym, w czym i gdzie czujesz radość.

Nie wypiera to smutku, nie zabiera tego, co trudne. Pozwala nam jednak w kosmicznej sekundzie, jaką jest nasze istnienie, nieustannie się dziwić, jak piękne może być życie.

Follow your bliss. W każdej chwili swojego życia.

xoxo.

a.

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook