Kilka myśli na luty.
Kilka myśli na luty.
Luty nijak lutego nie przypomina. Dziś chodzę w kaloszach, w ubiegłym tygodniu w ulubionych, znoszonych konwersach. Rano śpiewają ptaki, jakby za rogiem czaiła się wiosna. Chlapiemy z psem po kałużach.
•••
Starszy B., lat dwanaście i trochę, wkracza powoli, ale konkretnie w rebelię dojrzewania. Zamiast do niego mówię do ściany albo zamkniętych drzwi. Stos wymieszanych razem ubrań, czystych i brudnych i do tego na jego biurku, doprowadza mnie do drżenia i słowotoku z charakterystyczną, wysoką częstotliwością dźwiękową – przecież tak ludzie nie żyją, co to ma być (tu bardzo wysokie vibrato) ile to już tu leży?!… B. z niewzruszoną miną na łóżku i ignorancją wobec mnie tak wielką, że przestaję mówić, przewraca oczami: daj spokój, księżniczko, jest wieczór.
Ratunku, ja umieram…
Ktoś mi zabrał moje dziecko. Mam w domu obcego.
Wychodzę znokautowana i tłumaczę sobie samej, mocno oddychając: neurologia, spokojnie, pamiętaj, że to tylko procesy neurologiczne, on nie wie, co czyni, to jego mózg, to taki wiek, mamroczę.
Księżniczko? Czy on powiedział: księżniczko!? Zawracam na schodach i wpadam ponownie do pokoju, słuchaj, ale jakby co, to nie przychodź do mnie jutro, żebym z matmy pomogła, rycerzu mój, okej? Na łóżku dalej żadnego ruchu. Cisza. I tylko ta wyczuwalna w powietrzu pogarda.
I kto tu jest starszy?…
Neurologia. Słowo klucz.
Neu ro lo gia.
Czas się okopać i przywdziać kamizelkę pogardoodporną.
•••
Czytam ostatnio sporo o tym, jak technologia zmienia nasze życie. I zabiera dusze. Jak nawet nie zauważyliśmy, że można wychodząc z domu zapomnieć o wszystkim, tylko nie o telefonie.
Wieczorami moje dzieci oddają mi swoje. Położone oba gdzieś obok mnie, szczególnie starszego B., dźwięczy i strzela świetlnymi powiadomieniami praktycznie do północy (dalej nie wiem, bo idę spać), domagając się ode mnie nieustannie uwagi.
Notuję, że w społeczeństwie poziom empatii spada nam na łeb na szyję. Wystarczy mi kwadrans na Facebooku, kilka komentarzy i mam ochotę emigrować. Tylko gdzie? Czy jest gdzieś jeszcze miejsce, gdzie nie ma zasięgu i ludzi, którzy tak bardzo potrzebują miłości, że ze swojego braku robią krzywdę innym?
Nawet pod prysznicem można słuchać muzyki, bo już wszystko jest wodoodporne. Żeby nam nawet nie wpadło do głowy, choć na chwilę odłożyć nasz telefon.
Instagram nie lubi, kiedy nie ma regularności w publikacji postów, czytam dalej. Buntuję się przeciwko zależności od algorytmów. Nie to nie. Wrócę, kiedy będę miała coś do powiedzenia. Nie mam codziennie. Są chyba jakieś granice?
To, co najbardziej zabrały nam technologie, to umiejętność bycia tylko ze sobą. Jak tu się usłyszeć, jeśli strumień informacji i obrazów nigdy się nie kończy? Jak tu wierzyć w autonomię własnych decyzji, jeśli ciągle ktoś do mnie coś mówi? Czy to na pewno mój głos, który mam w głowie i coś tam sobie myśli i lubi to, co lubi?…
Na wszelki wypadek, zaniepokojona dysfunkcją własnego związku ze smartfonem, bo przecież jak siadam do pisania, to wynoszę go z pokoju, ogłaszam jeden dzień w tygodniu dniem bez niego. Ja biorę piątek. B. i B. wybrali środę. Będę pisać, jak nam idzie.
•••
Chce mi się do lasu ostatnio tak mocno, jak nigdy. Ciszy chyba właśnie potrzebuję. I przez chwilę nie wiedzieć nic oprócz tego, jak się ze sobą czuję.
Nie racjonalizować, nie układać list za i przeciw. Czuć się w nie obowiązku. Czuć się bez obowiązku. Czuć się osadzoną w czasie bez posiadania zegarka. Czuć, że nie chcę czegoś zrobić i tego nie zrobić.
Więc może jak nie wyjdzie w najbliższych dniach z tym lasem, to może chociaż ten piątek bez wszystkowiedzącego urządzenia będzie dniem wolności od wszystkiego?…
•••
Gazetowe odkrycie, a prawie nie kupuję, to kwartalnik Kraft. Pięknie wydany, do czytania i oglądania. Smaczne bardzo.
•••
Takie se, mówi ostatnio młodsza B. informując, że coś nie jest warte uwagi, przywiązania i kupna. Podoba mi się. Treściwe.
•••
Jeśli coś nie będzie miało znaczenia za pięć lat, niech nie zajmuje cię dłużej niż pięć minut. Gdzieś mi mignęło, na jakiej kartce, wzięłam mocno do serca, bo wiele upraszcza.
•••
Ten, kto sadzi drzewa wiedząc, że nigdy nie usiądzie w ich cieniu, zaczął rozumieć, na czym polega sens życia.
(Rabindranath Tagore)
… i znowu drzewa.
Więc pewnie potrzeba uziemienia.
Korzeni.
Przynależności i połączenia.
Tego Ci życzę na luty.
Przytulam,
xoxo