Alfabet na nowe czasy.
Alfabet na nowe czasy.
Jakiś czas temu napisałam alfabet na lato, dziś myślę, że dobrze byłoby go uzupełnić o kilka nowych słów.
Tydzień temu pisałam o pajęczynie i zaskakująco trafiłam na to słowo w kontekście ekologii i zmian klimatycznych, jako synonimu współzależności, dostrzegania jej. A potem przyszło do mnie słowo wielorazowość. A pojawiło się przy zszywaniu dziury w polówce starszego B. Polówki wymarzonej (wiesz, ja tak teraz to lubię już bardziej elegancko się ubierać…). Polówki wcale nie z sieciówki, polówki wyczekanej, która to rozeszła się przy guzikach po pierwszym noszeniu i praniu.
A potem pojawiły się inne słowa i pomyślałam, że napiszę ten tekst na nowo. Tym bardziej, że już zaraz koniec roku i jakoś tak siłą rzeczy, coś tam się podsumowuje i już postanawia. Może warto zacząć od ważnych pojęć?
A jak akceptacja. Że nie na wszystko mam wpływ. Że nie uratuję całego świata. Ale mam spory wpływ na jakość życia własnego i wokół siebie, tym bardziej, że z racji kontynentu, na którym mieszkam, mogę się czuć uprzywilejowana. Mam dużo i mogę naprawdę dużo.
A jak autentyczność. W kulturze nieograniczonych możliwości tworzenia superalter ego, bycia kimkolwiek się chce (media społecznościowe) tak ważne jest pozostanie w zgodzie ze sobą. Nieudawanie, że strach nie istnieje i wszystko jest możliwe. Nie jest. Boję się o coś codziennie. I staram się jak mogę wiedząc, że czasem będzie dobrze, a czasem wcale.
B jak bezczynność. Jest też decyzją. I zgodą na brak zmiany. W każdym wymiarze. Własnego rozwoju, jak i tego, co nas otacza.
C jak czas. Nie da się zapasteryzować, ani odłożyć w słoiku na później. Dlatego warty jest codziennych, przemyślanych decyzji, na co go poświęcać. Komu go dawać. Czy to, co robię, powoduje, że wzrastam jako człowiek?
C jak cierpliwość. Codzienne skupienie. Małe kroki. ”Sztuka potrzebuje czasu. Monet uprawiał ogród, zanim go namalował” (Atticus).
D jak dobro. Jeśli nie wiesz, co robić, rób dobro. Najlepiej codziennie, nawet w minimalnym wymiarze. „Dopóki można, dopóki żyjesz, czyń dobro” (Marek Aureliusz). Dzisiejszy świat najbardziej potrzebuje właśnie tego. Dobra bez czekania na nagrodę. Dobra jako oczywistości. Wartości podstawowej.
D jak dystans. Do tego, o czym informują nas media, politycy, do tego, co pokazuje świat mediów społecznościowych. Sprawdź pierwsze strony kilku gazet. Nie znajdziesz dwóch takich samych. D jak dystans do siebie. Nie traktować siebie śmiertelnie poważnie. Wyciągać wnioski z błędów, celebrować zwycięstwa.
E jak entuzjazm. Czyni świat lepszym, pozwala nam rosnąć.
F jak filozofia. Czytanie jej, studiowanie bez końca uczy, że nie na wszystko jest odpowiedź, ale koi lepiej niż filtrowana rzeczywistość fejsbuka i internetu w ogóle, w której pozornie jest odpowiedź na wszystko
I jak intuicja. Siostra na dobre i na złe, lojalna i raczej się nie myli. Żeby ją dobrze usłyszeć potrzeba odrobiny ciszy i obserwacji własnego ciała.
K jak kwiaty. Kupuję ostatnio już przecenione w supermarkecie. Zabieram je do domu, zanim wylądują w kontenerze na śmieci, pozwalam im przeżyć swoje kwiatowe życie, uschnąć, zrzucić z godnością płatki.
K jak kojot. Twórca świata według Indian Ameryki Północnej. Przeciwnik dualizmu, opiekun ciekawych, prześmiewca, lis – przechera, nie ma ochoty na głoszenie końca świata i raju po śmierci. W jego rzeczywistości nieustannie coś się stwarza, zaskakuje. Dobro okazuje się czymś, co powstaje nawet z rzeczy pozornie bez cnoty.
K jak kolektyw. Czyli wspólnota. Wszyscy jesteśmy połączeni. Razem możemy więcej. A już czyniąc dobro, to w ogóle jest moc.
L jak literatura. Wierzę, że może pomóc uratować świat.
L jak ludzie. Ciągle też wierzę, że jest wiele dobrych. Dużo takich spotykam. Nawet w internecie, który wydaje mi się coraz częściej epicentrum wszystkich najgorszych ludzkich cech.
Ł jak łagodność. Mamy być stanowczy, decyzyjni, odważni, konkretni. Tymczasem łagodność dziwi się, nie spieszy, obserwuje. Zaskakuje obfitością. Uczy być wdzięcznym. Ważne słowo, warte odkurzenia.
M jak minimalizm. Mniej zakupów, mniej posiadania, mniej porównywania się, mniej hałasu, mniej tłumów. Mniej.
N jak nadzieja. Wcale nie matka głupich. Nadzieja to działanie. Niezależnie, czy z happy endem, zawsze czyni świat odrobinę lepszym. Tak samo, jak nasze życie. „Mam nadzieję dotrzeć do mojej śmierci późno, zakochany i lekko pijany” (Atticus).
N jak nie. Nie martwić się na zapas. Nie mówić wszystkiemu tak. Nie spieszyć się.
O jak oczekiwania. A raczej ich brak. Ile pięknych rzeczy dzieje się nagle w życiu, jeśli niczego nie oczekujesz.
O jak odpowiedniość, wielka nauka zen. Przyjmować rzeczywistość taką, jaka jest i w chwili, w której jest.
P jak prostota. „Upraszczać, upraszczać, jeszcze raz upraszczać”, pisał dawno temu Thoreau spacerując w swojej leśnej głuszy. Nasze potrzeby są proste: gdzieś przynależeć i być kochanym. Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy wydaje nam się, że „mieć” może świetnie zastąpić „być”.
P jak powzrost. Czyli jego brak. Degrowth. Konieczność dla naszego świata. Bierz z niego tylko tyle, ile potrzebujesz i ani grama więcej. Dlatego jeszcze jedno ważne p:
P jak potrzeba. Czy wiesz, tak naprawdę, czego Ci potrzeba? To pytanie trzeba sobie zadawać codziennie. W kontekście wszechobecnego nadmiaru, idei think big i możesz wszystko.
P jak pajęczyna. Patrz: kolektyw, siostrzeństwo.
R jak radość. Z małych rzeczy. Jest jesień. Mam gdzie się schować przed zimnem. Ktoś na mnie czeka, ja na kogoś. I jeszcze milion innych małych rzeczy, które są powodem do radości. „Małe rzeczy? Wcale nie są małe” (Jon Kabat Zinn).
S jak samotność. Ta z wyboru, czasem na chwilę, żeby zanurzyć się w siebie. Odnaleźć kolejne ważne s, jak spokój.
S jak siostrzeństwo. Stan, gdzie nie ma konkurencji, a jest wspieranie. Prosta świadomość, że każdy z nas jest inny i ma coś do dania światu.
T jak tu i teraz. Wyglądać w przyszłość co najwyżej do zachodu słońca. Co jest dziś najważniejsze? A co, jeśli jutra nie będzie?
U jak uważność. Pełna świadomość chwili. Codzienna praktyka. „Kiedy jem truskawki, moja tragiczna koncepcja świata unicestwia się w zachwycie, że jem truskawki” (A. Świrszczyńska).
W jak wiara. W siebie. Że możemy być lepsi. „Wierzę w las, wierzę w łąkę i w noc, w czasie, której rośnie zboże” (Thoreau). Mrok jest dobry.
W jak wolność. Cornel West stworzył pojęcie „jazzowego bojownika o wolność”. West definiuje jazz jako „nie tyle pojęcie określające formę muzyczną, ile sposób bycia w świecie, improwizacyjne, proteuszowe, płynne i elastyczne podejście do świata, podejrzliwe wobec postaw typu albo albo”.
Jestem jazzowym bojownikiem o wolność. Tym, spod znaku kojota.
W jak wieczność. „Wieczność jest słońcem wymieszanym z morzem” (A. Rimbaud). Marzy mi się następnego lata. Tak bardzo…
W jak wrażliwość. Wysoka nie jest słabością. „Nie możesz żyć, kiedy jesteś niedotykalny. Życie jest wrażliwością, podatnością na zranienie”. (É. Boubat, zdjęcia, zdjęcia, które – robił – …: )
W jak wielorazowość. W opozycji do wszechobecnej jednorazowości staje się nową wartością. Naprawiaj, reperuj, używaj wielokrotnie. Dbaj. Nie tylko o rzeczy. Również o relacje, o ludzi, o świat wokół.
Z jak zen. Wszystko i nic. Żadnych podziałów. Mądrość i brak myślenia. Trwanie i niebyt. Szacunek do każdego istnienia.
Z jak zdumiewająca prostota myśli Ryōkana:
nie rób niczego połowicznie
nie jedz za dużo
nie obiecuj zbyt wiele
nie wypowiadaj się na temat, na którym się nie znasz
nie mów ostrym tonem tego, co możesz wypowiedzieć łagodnie
nie budź śpiącego
Z jak ziemia. Na dzień dzisiejszy zdaje się, że jest tym, co powinno nas bardzo obchodzić.
Ż jak żyć bardziej, nie więcej.
Dobrego weekendu.
Uściski.
xoxoxo