Każda nasza decyzja powoduje następną. Jesteśmy wmiejscu, które jest następstwem naszych decyzji.
Wpisy

Tak, jak ma być.

18 października 2019

Tak, jak ma być.

Powiedz mi, co zamierzasz zrobić  tym swoim jedynym, niepowtarzalnym, dzikim życiem?

Mary Oliver

 

Wstaję i kładę się spać ostatnio ze zdaniami z lektury małej, ale jakże cennej książeczki Deepaka Chopry, Siedem duchowych praw sukcesu. I nie, to nie o ten sukces chodzi, gdzie lepiej, wyżej i mocniej.

To, gdzie jesteś teraz, pisze Chopra, jest wynikiem decyzji, które podjąłeś kiedyś. 

Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś tu, gdzie sam wybrałeś.

I z jednej strony jest to uwalniające, pośród wielu, setek słów, nagle wyraźnie wybrzmiewa kilka sylab: akceptacja. 

Nie ma się co spierać, narzekać czy uciekać. Jest tak, jak ma być. To nie przypadek. W co sama jakiś czas wierzyłam.

Z drugiej strony nagłe zdziwienie, że oto każda bezkarność, każde carpe that fucking diem bez celu, bez intencji, ma swoją cenę. Że wszystko, co robisz, do czegoś cię prowadzi. Że ma znaczenie, czym się karmisz. Ma znaczenie, co jest dla ciebie ważne i komu i czemu poświęcasz swój czas. 

Celowość i świadomość działania. Jaka to siła. Jaka sprawczość. 

I jaka prawda o własnym życiu.

I już nie można obrażać się na nie i świat i ludzi, i czas, że go za mało albo to nie był ten moment. I można albo w tym zdumieniu pozostać albo spojrzeć w lustro i zajrzeć głęboko w siebie.

Kim jestem? Co jest mi potrzebne? Czy jestem tu, gdzie chciałem być? Czy wiem, gdzie idę? Czy robię to, co jest dla mnie ważne? Co mnie wypełnia? Czy żyję intencjonalnie?

Jednym z najważniejszych i jednocześnie najtrudniejszych słów, którymi możemy siebie samych obdarować jest odpowiedzialność. Za siebie. Za to, co robimy. Co mówimy. Czym karmimy swój umysł. Jak traktujemy siebie. Innych. 

Odpowiedzialność. To słowo czasem uwiera, czasem chciałoby się z dorosłości wypisać, ale to najcenniejsze, co można sobie samemu dać.

Bo nawet jeśli wydaje się, że nieświadomie, codziennie dokonujemy wyborów tego, kim jesteśmy i co zrobimy z tą wyjątkową chwilą naszego trwania w kosmosie. 

Co zasiejesz, to zbierzesz.

Od kilku dni we mgle, która na przedmieściach o poranku otula wszystko, uważniej przyglądam się temu, co do siebie mówię i czemu pozwalam pozostawać w umyśle. Czy to mi służy? Czy służy ludziom, na których mi zależy? Czy prowadzi mnie tam, gdzie chcę? To ważne pytania, po cichu dyscyplinują i pozwalają rezygnować z tego, co nieistotne. A czego tak wiele w naszym życiu.

Przywiązanie gubi nas bardziej niż nam się wydaje. Czy warto zatrzymywać na dłużej słowa innych, które poza tym, że ranią, nic nie znaczą? Gesty? Bądź ich brak? 

Wszystko będzie tak, jak ma być.

Świadomość. Synchroniczność. A może konsekwencja wyboru, prawo wszechświata, który przecież nam sprzyja: piszę ten tekst i trafiam znowu na zdania Mary Oliver:

Pewnego dnia wreszcie się dowiadujesz

Co musisz zrobić i zaczynasz

Pomimo, że wszystkie głosy wokół Ciebie 

Ciągle wykrzykują złe rady.

Pomimo, że cały dom zaczął drżeć

I ciągle czujesz kulę przyczepioną do Twojej kostki.

„Napraw moje życie”

Krzyczą te głosy

Ale Ty wyruszasz.

Wiesz, co musisz zrobić.

(…)

Głosy za Tobą zaczynają cichnąć

I gwiazdy na niebie zaczynają świecić

(…)

I pojawił się nowy głos,

który rozpoznałaś jako swój własny.

Dotrzymuje Ci on towarzystwa, kiedy

Idziesz dalej i dalej w świat,

Zdeterminowana aby zrobić

Jedyną rzecz, jaką zrobić możesz.

Zdeterminowana aby ocalić jedyne życie.

Podróż.

 

Ściskam. 

To chyba dobre słowo na jesień: świadomość. 

Dobrego weekendu.

xoxoxo

 

TAGS
POWIĄZANE WPISY