Życie w zachwycie.

Chwile jasne jak słońce.

16 lutego 2019

Chwile jasne jak słońce.

Wczoraj wieczorem trafiłam na stary, ale uroczy, walentynkowo – romantyczny film z Ashtonem Kutscherem i Amandą Peet. W którejś ze scen Kutcher siedzi na plaży i rozmawia z przyjacielem. Żali mu się, że nie ma pracy, jest bankrutem, mieszka z rodzicami, jest sam. Na co czekasz? – pyta zaskoczony przyjaciel. To twoje życie, nikt go za ciebie nie przeżyje. Zabieraj się za nie.

•••

Gdzieś ostatnio przeczytałam, że światło jest zawsze mocniejsze od mroku. Kiedy do jasnego pokoju wrzucisz kulkę ciemności, nie zmieni to stanu wnętrza. Jeśli do kompletnie ciemnego pokoju dostanie się choć promień światła, rozjaśni wszystko. 

W piątkowy poranek zabieram się za brokatowe rzeki u mnie w domu. Schody, pokoje, zakamarki, wszędzie różowy pył, lśniący w zaskakującym, lutowym słońcu. Szczerze mówiąc, nie mam wielkiej ochoty zbierać tych milionów drobinek różowej i niebieskiej miłości mojej córki. 

Otwieram okna na oścież, siadam na łóżku i przez chwilę nie robię nic. Zanurzam się w chłodzie, brokacie, w soczystym zimowym świetle. W oddechu bez podawania uzasadnienia.

Takie chwile jasne jak słońce.

Czasami ratują życie.

Czasami życie łamie serce. 

Czasami wydaje się, że już nic się nie zdarzy. Że nie da się wyjść z miejsca, w które uparcie wracamy, choć z nadzieją, że go nie będzie. Czasami okazuje się, nagle, że od lat żyjemy tam, gdzie nigdy nie chcieliśmy być, marząc o przyszłości. Czasami chciałoby się rozpłakać za swoim dzieckiem w środku, które musiało zbyt szybko dorosnąć. 

Tylko od siebie nie da się uciec. 

Nikt za nas życia nie przeżyje.

Z mojego domu i dzieciństwa mam trzy fotografie. Nic więcej. Czarno – białe zdjęcia moich rodziców. Cała reszta jest we mnie. Również dzieciństwo i zachwyt szesnastu lat, które za szybko stały się dorosłe.

Kiedy raz nie miało się nic, żal do świata i życia zdaje się nie mieć racji bytu. 

Można usiąść i płakać. Załamywać ręce. Wyrzucać w kosmos głośne znaki zapytania. Ale można też wstać w nocy, czasem to robię, kiedy długo nie mogę zasnąć, i spojrzeć wysoko w ciemne niebo. Zimą bardzo dobrze widać galaktyki gwiazd. Ostre powietrze bez skrupułów tnie wszelkie spekulacje i pretensje ego. Wobec ich rozmiaru i spokoju oczekiwania na odpowiedzi i oskarżenia stają się nagle przezroczyste. Ważą tyle co puch. 

Niektórych odpowiedzi nie ma. Po prostu. Oglądanie się za siebie ma sens tylko wtedy, jeśli przypominasz sobie o kroplach chwil jasnych jak słońce. Niedzielne poranki w kinie „Gdynia” z moim ojcem. Pięknie malował. Moja mama miała długie, jasne włosy. W niedzielne popołudnia na stole było zawsze ciepłe ciasto. Nigdzie nie jeździliśmy, nie było nas stać, ale miałam w pokoju regały całe w książkach. 

Kiedy nocą podnosisz głowę do góry, pojawia się akceptacja i mocne osadzenie w czasie. Jedyny stan posiadania. 

Mam dom w brokacie. Jestem szczęściarą.

Mam ramiona dzieci. Oceany miłości. Całą głowę wspomnień. Dobrze czuję ziemię pod stopami. Wiem, gdzie jestem. Za każdym razem, kiedy piszę, mój pies kładzie się obok i zanim zaśnie długo patrzy mi w oczy. I coś mówi w swoim języku. Może jest z kosmosu? I nie jest tu przez przypadek?

Nie lubię zbyt daleko zaglądać w przyszłość, nie mam pojęcia, jaka będzie i czy w ogóle się wydarzy. Tu i teraz jest zawsze bardziej wypełnione światłem. Pełne chwil jasnych jak słońce. Wystarczy się rozejrzeć. Kawa o siódmej rano w sobotę. W ciszy. Na zewnątrz nic, tylko wielki błękit.

•••

Mary Oliver zapytała swojego psa, jak powinna żyć, odpowiedział*:

Kochaj, kochaj, kochaj.

I biegaj tak szybko, jak potrafisz

wzdłuż lśniącej plaży, kurzu i gruzu.

Potem idź spać. Poddaj się ciepłu swojego ciała.

Swojemu bijącemu sercu.

I ufaj.

•••

Dobrego weekendu. 

xoxo

*tytuł wiersza: Zapytałam Percy’ego, jak powinnam żyć, tłumaczenie moje.

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook