Życie w zachwycie.

Krok po kroku.

16 listopada 2018

Krok po kroku.

W książce Bird by bird Anne Lamott wspomina o sytuacji, kiedy jej dziesięcioletni brat miał w krótkim czasie napisać referat o ptakach. Autorka pisze, że zastała go przy stole, otoczonego stosem książek i zapłakanego po uświadomieniu sobie, ile czeka go pracy. W tym momencie usiadł za nim ich ojciec, położył mu rękę na ramieniu i powiedział: ptak po ptaku, mały. Ptak po ptaku.

Został mi w głowie ten fragment, dotyka mnie, zostawia i wraca, chodzi za mną siła tych słów, dzięki którym nagle wiem, że magia jednak istnieje.

Krok po kroku. 

Wchodzimy w życie z taką absolutną ufnością i pewnością porządku, który mówi, że wszystko nam się uda i świat z nami współpracuje. Ta największa, niewzruszona pewność siebie wykluwa się w dziecku, które otwiera drzwi i wychodzi w świat. Dzieci rodzą się bez lęku, to my go nauczamy z każdym naszym uważaj, nie przewróć się.

Przychodzimy na świat połączeni ze światem niewidzialną nicią, mając przywilej marzeń i moc spełniania ich. Krok po kroku. A potem nagle, wypuszczeni na wolność, zamiast skrzydeł dźwigamy plecak przekonań o tym, czego nam brakuje. Zamiast widzieć, co mamy i odkryć, że wszystkie pytania i odpowiedzi są w nas.

Mając przywilej życia w takiej szerokości geograficznej dajemy się uwodzić kulturze braku, w której ciągle czegoś do szczęścia jest za mało.

Patrzę na moje dzieci, młodsza B. jeszcze to ma, tę upartą ciekawość, bezpardonowe dążenie do celów na miarę swojego wieku, szybkość palców, które znowu coś chcą tworzyć. Odwagę do nowych rzeczy. Starszy już przechodzi na inną stronę mocy, nastoletniego zblazowania i niemej pogardy, kiedy proponuję wypad za miasto, żeby się powłóczyć po polach i wejść na chwilę w kompletną ciszę.

Krok po kroku.

Mimo lęku. Chodzi ostatnio za mną temat odwagi, trafiam nieustannie na książki, w których dużo o niej. O życiu, takim, jakie chcielibyśmy mieć i o zaklinaniu rzeczywistości. O marzeniach i wszechświecie, który wszędzie nam sprzyja, choć wcale tego nie widzimy (to ponoć nie przypadek, że trafiają na nas określone tematy, ludzie i miejsca).

W każdej z nich pojawia się to samo: krok po kroku. 

Mimo lęku. 

Rok temu zaczęłam spisywać swoje marzenia, na małych kartkach i notesach, niektóre włożyłam do portfela, niektórych nie znalazłam, może jednak nie były moje. Tworzenie obrazów z przyszłości jest czasem dobre, pozwala się określić, sprawdzić, czy droga, którą idziemy na pewno jest naszą. W moich obrazach przyszłości jestem zawsze poza miastem, słyszę wiatr, wieczorami opowiadam o tym dwójce B. i A.

Wstaję co rano ucząc się wdzięczności, na przekór czarnym piątkom i kuszącym, świątecznym ofertom. Zaskakuje mnie, ile siły i pokory wychodzi z kilku myśli pełnych podziękowania dla własnego życia.

Jestem zdrowa, mogę się przytulać do drzew o każdej porze roku. 

Mam wrażliwość, czasem zbyt intensywnie obecną, ale która pozwala mi dobrze słuchać ludzi i głęboko doświadczać codzienności. 

Dostałam od świata wszystko. 

Na dobre życie. Wystarczająco także na marzenia.

Tak samo jak ty.

***

W niedzielę rano siedzę z dziećmi przy stole, odrabiają zadania. Starszy B. złapany w pół drogi do wyjścia na podwórko, siada oburzony i marudzi, że tyle ma do zrobienia i że nigdy tego nie zrobi, i nie rozumie, i życie jest takie niemożliwe.

Jak mam to zrobić?!, macha dramatycznie ramionami.

Po prostu.

Ptak po ptaku, mały.

Zadanie po zadaniu. Strona po stronie, synku. 

Jak ze wszystkim, co ważne w życiu. Krok po kroku, mimo lęku. 

Jak pisanie książki. Strona po stronie.

I jeśli nawet cholernie się boisz, niemożliwie, ale idziesz powolutku, to wtedy spełniają się marzenia. To jest właśnie ta magia.

***

Mamy wszystko. 

W sobie. I obok nas, gdyby tylko się rozejrzeć.

Naprawdę.

Ściskam serdecznie.

xoxo

TAGS
POWIĄZANE WPISY