Najważniejsze, żeby nigdy nie przestawać się dziwić.
Najważniejsze, żeby nigdy nie przestawać się dziwić.
Starszy B., lat jedenaście, wkracza chyba właśnie do przedszkola dojrzewania. Zamiast do niego mówię do ściany albo zamkniętych drzwi, słowne bijatyki z A. stają się czasem elementem domowego krajobrazu. Młodsza B. wtedy natychmiast wychodzi, ja ratuję się książką udając, że mnie nie ma.
Tłumaczenie świata dziecku, któremu rozpuszcza się już symbioza ze mną, które rozstaje się z moim absolutem ratunku i nieomylności, które niezdarnie, ale z odwagą szuka swojej tożsamości, nie jest rzeczą łatwą. Tu przecież chodzi o charakter i siłę, o prawdy i play station godne każdej barykady, a ja tu bronię systemu tłumacząc, że czegoś nie wolno, że kłamstwo jest złe i dziesięć stopni to nie jest pogoda na krótkie spodenki.
Ale dlaczego, pyta uparcie i czasem odpowiadam: bo tak po prostu jest. Życie nie polega na tym, że jest ci zawsze dobrze i dostajesz wszystko, czego właśnie chcesz, pamiętaj o równowadze, tłumaczę najprościej, jak mogę. I żegna mnie wtedy szekspirowskie nieeeee, czy tylko ja mam tak beznadziejne życie?! Jedenastoletnie cierpienia mają naprawdę wagę tragedii.
W tym całym objaśnianiu świata staje się nagle dla mnie jasne, dlaczego nam czasem w życiu tak źle. Tak często oczekujemy, że ma być pięknie i dobrze. Wygodnie. Rozpatrujemy je tylko w opozycji dobra i zła, jesteśmy przekonani, że ma nas zadowalać. Być dla nas łaskawe.
Choć chyba nie o to chodzi.
Nasze małe życie, będąc wartością samą w sobie, jest tylko dobre. Jest przestrzenią, w którą wchodzimy, którą się stajemy. Czasem dostajemy w nim nagrody za naszą dobroć i ciężką pracę. Czasami myślimy, że w ogóle, choć zwyczajnie ich nie widzimy, są tak oczywiste. Jak ktoś, kto na nas czeka, jak to, że mamy czasem dużo więcej niż inni.
Czasami jesteśmy źli, czasami smutni, czasem nic się nie układa. Czasami jesteśmy szczęśliwi, pełni nadziei albo kompletnie bez niej. I to wszystko, choć czasem trudno w to uwierzyć, jest też wartością.
Jest naszym przeżywaniem świata. Najlepsze, co możemy zrobić, to przestać oczekiwać. Że nam się należy, że powinniśmy mieć tyle, ile mają inni. Albo troszkę więcej. Być bardziej szczęśliwsi. To, co odkrywa przed nami życie i pozwala zanurzać się w nim najpełniej, to słuchanie i zaglądanie w siebie.
Gdybyśmy tylko więcej siebie słuchali i umieli się zatrzymywać, wszystko wtedy okazałoby się prostsze.
Można smutek albo żal traktować znowu w binarnej kategorii dobra i zła. Ale nasz smutek, za kimś albo za czymś, jest zakończeniem tego, co przeżyliśmy, pewnie pięknego, co nam się przytrafiło, dzięki czemu dojrzeliśmy, urośliśmy. Pojawia się równowaga.
Zostają wspomnienia i nawet jeśli w danej chwili trudno jest to zrozumieć, tworzą nas, przypominając na zawsze o tym, czego dane nam było doświadczyć. Po smutku często przychodzi nadzieja i czasami, kiedy jesteśmy uważni, zdarza nam się potem znowu coś pięknego, choćby nawet najmniejszego.
Gdybyśmy słuchali siebie i naszego gniewu, może udało by się nam odkryć, skąd pochodzi, a potem rozstać się z nim. Gdybyśmy słuchali siebie, okazałoby się, że wiele uczuć i przekonań, które mamy, wcale nie należy do nas.
Nosimy je ze sobą pewni, że są słuszne, przyzwyczajamy się nawet do ich niewygody, nie sprawdzając ich tożsamości. Tymczasem można je zostawić, puścić w świat, by się rozpuściły w powietrzu, nie przynależne już do nikogo. Idąc dalej tylko z tym, co nas naprawdę tworzy i daje poczucie własnej wartości, nasze, nie definiowane przez innych.
Nasze emocje mówią wiele o nas samych, to przez nie filtrujemy świat. Dobrze jest się czasem zatrzymać i sprawdzić, czy coś nas nie uwiera, czy to na pewno nasze widzenie świata?
To, co nas gubi, oddala od prostych i ważnych sensów, to przywiązanie i ciągła chęć posiadania, tak ważna i pompowana w dzisiejszym świecie.
Życie wydaje się nam trudne nie dlatego, że chce nam coś udowodnić albo czegoś od niego nie dostaliśmy, ale dlatego, że przestajemy być ciekawi.
Nie słuchamy i nie zadajemy pytań.
Sobie. O siebie. Kim jesteśmy? Czego chcemy? Czy to, co mamy, jest właśnie tym, czego chcieliśmy? Jaki jest świat naprawdę?
Pytania o siebie, o to, co mamy w środku są dobre, zatrzymują, zdumiewają i dają nam ocean wolności w samodzielnym doświadczaniu świata. Zmieniają. Otwierają na nowe. Pozwalają pilnować tego, co dla nas ważne.
***
Przychodzę wieczorem do starszego B., jeszcze się przytula, przed snem, bez buntu i całkiem mały, z mokrymi włosami. Przytulam go mocno i znowu przypominam, że najważniejsze, to żeby nigdy nie przestawać się dziwić.
Muszę sobie sama o tym czasem przypominać.
***
Ściskam z czułością.
xoxo