Życie w zachwycie.

Rzeczy domowo niezbędne.

15 września 2017

Rzeczy domowo niezbędne.

Lato to taka pora roku, kiedy z natury rzeczy mniej potrzeba. Mniej potrzeba do szczęścia, bo wystarczy tylko się położyć na trawie i pogapić w niebo i mniej potrzebuje się też rzeczy.

Kiedy o poranku zaczyna być szaro, a czas spędzony w domu się wydłuża i pojawiają się pierwsze jesienne smuteczki, warto się pocieszyć i zauważyć banalną, dziecinną radość, jaką dają rzeczy wokół, maści zresztą przeróżnej.

Mimo braku sentymentu do przedmiotów i wyraźnych ciągot do minimalizmu jest kilka dóbr materialnych, które sprawiają, że bycie w domu o tej porze roku jest jeszcze przyjemniejsze. I trudno byłoby mi z nich zrezygnować.

1. Dżinsy w stylu boyfriend. Nie ma nic przyjemniejszego, kiedy przychodzę po południu do domu i zrzucam biurowe ubranie. Kiedy wskakuję w wygodne spodnie i lekko podwijam nogawki, jestem od razu gotowa do podboju  świata. Bójcie się nieporządki, porzucone zabawki i skarpetki, nadchodzę i znajdę was nawet pod kanapą. Drżyj laptopie, zabieram cię na kolana, będę stukać w twoją klawiaturę.

No i w końcu muszę być, tak niby niedbale, ale jednak zawsze trochę elegancko, nie w dresie, przygotowana na wypadek, gdyby ktoś o twarzy Michaela Fassbendera zapukał do moich drzwi i powiedział, że ja superowo piszę i fajnie fotografuję i proponuje mi pracę życia.

2. Wełniane skarpety. Nic tak dobrze nie robi i nie rozgrzewa jesienną porą jak wełniane skarpety. Calzedonia ma chyba od dwóch sezonów takie mięciutkie z domieszką kaszmiru. Sa grubiutkie i naprawdę dobrej jakości i każde stopy prezentują się w nich bardzo stylowo.

3.  Notatniki. Przyznaję, że wzięłam się za siebie i postanowiłam ogarnąć. Decyzję podjęłam, kiedy zalogowałam się ostatnio w którymś z bardzo ważnych urzędów w jeszcze ważniejszej sprawie i chwilę potem natychmiast na śmierć zapomniałam tych danych do logowania. A potem musiałam wydzwaniać do wysokiej instancji technicznej i prosić o przypomnienie chociaż nazwy użytkownika, a instancja nie kryła zdziwienia i skomentowała no wie pani, ale tak być roztargnionym to naprawdę…

Tak więc mam dwa notatniki i zapisuję w nich bardzo ważne rzeczy. Jestem wreszcie poważna i dorosła. I muszę przyznać, że w tej kwestii to niesamowicie ułatwia życie.

4. Tusz do rzęs i lakier do paznokci. Brzmi próżnie, ale to niezbędniki, które z drama queen, którą zdarza mi się bywać, szast – prast wyczarowują ze mnie całkiem zadowoloną z siebie osobę. Zabieg niewielki i kilkuminutowy, a fochy znikają. No i wiadomo, jakby ten o twarzy Michaela Fassbendera zapukał proponując tę pracę życia, to zawsze dobrze wyglądam.

5. Filiżanki do kawy. Kawa po prostu zasługuje na specjalne traktowanie. Jest chwilką wytchnienia, popołudniową przyjemnością, powiernicą wszystkich rozmów przez telefon i jeszcze cicho i bez narzucania budzi rano. W zależności od nastroju mam ich kilka do wyboru. Z pchlich targów, z wyprzedaży i jedną w stylu bardzo retro z TkMaxxa.

6. Instagram. Tak, wiem, to nie rzecz, ale fajny wynalazek. I ja go uwielbiam. Wieczorem zajrzeć, gdzie kto był i co wspaniałego widział, podpatrzeć dobrze fotografujących, zachwycić się świetnymi zdjęciami plaż i rozmarzyć. Bo przecież za rok znowu będzie lato, prawda? Dzięki Instagramowi zresztą odkryłam kilka fantastycznych blogów (o czym w najbliższych prostych inspiracjach, poprzednie części tu, tu i tu).

7. Sweter oversize, najlepiej z golfem, w którym można się prawie schować, jak się zwinie w kuleczkę na kanapie. Swetry to jedna z niewielu rzeczy, za które dziękuję jesieni za jej obecność.

8. Pomieszczenie na rzeczy różne, które mam pod schodami. Kiedy nawet dżinsy w stylu boyfriend nie pomagają ogarnąć domowego pobojowiska, można tam wszystko na chwilę wrzucić i szybko zamknąć drzwi. Tak jak to robi starszy B., kiedy ma posprzątać swój pokój, a ma akurat inne plany: wszystko do szafy.Hokus pokus i dom ogarnięty.

9. Świeczki. Uwielbiam je coraz bardziej, odkąd odkryłam, że waniliowe z Ikei nie są jedynymi fajnymi świeczkami na tym świecie. Na przykład wspomniany już tu angielski outlet ma ich całkiem sporo i można tam przepaść na dłuższą chwilę niuchając każdą z osobna. W sierpniu towarzyszyła mi świeczka o zapachu bawełny nad morzem, teraz mam zapach kokosa z orzechami makadamia. Pachnie pysznie.

10. Kilka nowych książek do przeczytania przy łóżku.

11. I na wszelki wypadek i jakąś miłą okazję butelkę dobrego, czerwonego wina.

A jak jest u Was? Co jesienią nabiera na nowo znaczenia?

Pozdrawiam mocno życząc pięknego, leniwego weekendu.

Buziaki.

 

 

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook