Polecam Rozwój Życie w zachwycie.

Dopóki można, bądź dobry.

4 lipca 2017

Dopóki można, bądź dobry.

Nie lubię nadawać poniedziałkom diabolicznego znaczenia. Ale czasem się takie zdarzają. W ostatni trzy razy wracałam się rano do domu, w końcu spóźniłam się do pracy, potem zawył alarm przeciwpożarowy i trwał w tym wyciu przez półtorej godziny, bo zepsuł się jakiś pstryczek i nie można go było wyłączyć. A my staliśmy na dworze marznąc, walcząc z wiatrem i czekając na pomoc.

A potem jeszcze zdarzyło się kilka innych, nieprzyjemnych rzeczy, nad którymi nie mogłam przejść ot tak, do porządku dziennego. Kiedy w grę wchodzi czynnik ludzki, pojawiają się uczucia, a te potrzebują czasu. Więc mimo dobrej woli i dzisiejszej, lekkiej przewagi racjonalizmu nad emocjami stwierdzam kategorycznie, że zdarzają się naprawdę zdumiewająco obrzydliwe poniedziałki.

Ale ponieważ ostatnio edukuję się też filozoficznie i wieczorami wyznaję miłość Senece i Markowi Aureliuszowi za ich wszystkie mądre mądrości, to nie złamał mnie ten początek lipca. Wcale, a wcale. Wszystko jest kwestią nastawienie do wydarzeń, które nam się przytrafiają. Mogą być dobre i złe. 

Ale mogą być dobre i dobre, jak pisali wspomnieni wyżej filozofowie i ta druga wersja jest zdecydowanie lepsza. 

I dopóki można, bądź też dobry ty. Również dla siebie i swojego życia. A może przede wszystkim?…

Można narzekać i łamać się codziennie. Można tkwić w rzeczach przykrych i dać się im przytłaczać latami. A można spojrzeć na każde wydarzenie jak na doświadczenie, które daje nam szansę do lepszego poznania siebie, weryfikacji relacji, własnej filozofii życia. Można ze zdarzeń przykrych wyciągnąć motywację i odwagę do zmian, której cieplutka strefa komfortu nie lubi.

Przyzwyczajamy się do cykliczności, do siebie w rytmach pór roku. Jeśli nie lubimy zimy, czego przykładem jestem ja, nie lubimy jej już całe życie. Ale przecież mogę sprobować to zmienić, docenić fakt długich wieczorów ze świeczkami, widzieć radość B&B, że jadą z A. na narty. Można znaleźć całe mnóstwo argumentów, które zmienią perspektywę.

Przeżywamy i reagujemy na pewne rzeczy automatycznie. Na zmiany z lękiem, na rozczarowania albo kłopoty ze smutkiem. Narzekanie jest prostsze, daje nam współczucie i zrozumienie u innych.

Ucieka nam codzienność przez palce w oczekiwaniu na właściwe momenty do rozpoczęcia czegoś nowego, może spełniania marzenia. Tymczasem marzenia też się starzeją albo odchodzą, nie lubią czekać.

Może właśnie dlatego nie lubię kalendarzy, zaczynania od poniedziałku, podsumowań starego roku i planów na nowy.

Życie odbywa się codziennie. Każdy poranek jest okazją, by stać się tym, kim chcesz. By zrobić to, co teraz jest ważne. By żyć uważnie i spokojnie. Przyjąć przykre rzeczy, uspokoić emocje. Zapytać, czy to wszystko było ich warte, czy niektórzy ludzie i to, co robią, warci są naszej uwagi na chwilę dłuższą niż dźwięk słowa. W końcu inni ranią nas na tyle, na ile im pozwolimy.

Zaczarował mnie wczoraj Marek Aureliusz:

Nie żyj tak, jakbyś miał zamiar żyć dziesięć tysięcy lat. Nieuniknione wisi nad tobą. Dopóki żyjesz, dopóki można – bądź dobry. 

Pozdrawiam lipcowo. Zajęta wyganianiem kota z kwiatów na tarasie. Pięciokilowa uparta bestia.

Buziak.

TAGS
POWIĄZANE WPISY