Rzeczy, w których jestem wyjątkowa.
Rzeczy, w których jestem wyjątkowa.
Każdy z nas jest wyjątkowy i limited edition. Kiedy wątpię w siebie i własne umiejętności, a zdarza mi się to dość często, pędzę natychmiast po mój notes z mądrymi słowami i dziękuje nabożnie za geniusz Oscara Wilde`a, który napisał: bądź sobą, wszystko inne jest już zajęte. I już jest mi odrobinę lepiej.
Ponieważ od kilku tygodni mam zwątpienie częściej niż zwykle, postanowiłam się dziś pokrzepić swoją wyjątkowością i szczerze się nią podzielić. Może akurat odnajdziesz w sobie podobnie wspaniale cechy charakteru i dzień zrobi się milszy.
Jestem niezastąpiona w rodzinie. Otóż piastuję stanowisko jedynej osoby w domu, która wie wszystko. Gdzie co leży i się znajduje, nawet jeśli to nie moja sprawka. I to mnie codziennie zdumiewa, zachwyca i wykańcza. Jestem codziennie pytana o to, gdzie jest klej, kredki i farbki, obrus na stół i biała koszula. Tak, jakbym tylko ja tu mieszkała i na dodatek posiadała pamięć absolutną. Na przykład taki krzyk z rana: mami, gdzie są moje zielone, krótkie spodenki? W szafie po prawej stronie. Nie ma. Są. Ale nie ma! Wzdycham, wywracam oczami na wszystkie strony. Idę, sięgam do szafy po prawej stronie, wyciągam. Zachwyt starszego B. O, jeszcze przed chwilą ich tu nie było… Jak ty wszystko wiesz! i tak jest z butami, paskiem do spodni i prawie każdą rzeczą.
Jestem wyjątkowa w traceniu orientacji w terenie zaledwie sto metrów od miejsca pobytu. Nawet z nawigacją w telefonie ląduję dokładnie w przeciwnym miejscu niż pokazuje mi Google maps. Czy ty na pewno wiesz, gdzie my jesteśmy, pytają mnie przestraszone dzieci, kiedy wybieramy się we trójkę, to miejsce wygląda inaczej niż na zdjęciu. Nawigacja w aucie przerasta mnie jeszcze bardziej. Mam doskonały brak orientacji i gubię się nawet, jeśli w jakimś miejscu byłam już kilka razy. Cierpię na topograficzny dzień świstaka.
Według B&B robię wyjątkowe poranne kakao i grzanki z masłem czekoladowym, czyli gotuję najlepiej na świecie, co naprawdę mnie wzrusza, szczególnie wobec faktu, że na przykład w ostatnią sobotę nastawiłam ziemniaki i zabrałam się zaraz po tym za lekturę bardzo wciągającej książki. Po jakiejś godzinie w ogóle nie zorientowałam się, że zapach spalenizny to jednak z naszej kuchni, a nie z grilla od sąsiada. Niestety garnek nie przeżył. Ziemniaki ledwo, ledwo.
Przynajmniej kilka razy w tygodniu gubię jedną z trzech bardzo ważnych rzeczy. Klucze, portfel albo telefon. Każda z nich jest oczywiście w mojej torebce, ale ja ich tam nigdy nie mogę znaleźć tak o, po prostu. To musi być dramatyczne przetrząsanie niezmierzonej głębi torebkowego materiału i jej zakamarków, ataki serca, dzwonienie do banku już celem blokowania wszystkich kart, by po chwili tłumaczyć się, że to jednak nieporozumienie i proszę mi je natychmiast odblokować.
Wyjątkowo dobrze idzie mi też wychodzenie po jakąś ważną rzecz i wracanie z czymś kompletnie innym. Na przykład w taki piątek, kiedy wyszłam po szampon, a wróciłam z torebką i kompletem talerzyków deserowych, szczególnie te talerzyki były dla mnie zaskoczeniem i szczerze mówiąc nie rozumiem, jak i skąd. Ale mają taki sam kolor jak torebka, niebieski, więc może to poniekąd ten fenomen wyjaśnia. A w ogóle to na pewno przez lato, to jest jedyne racjonalne wytłumaczenie.
Potrafię malować paznokcie na stojąco i z rękami w powietrzu.
Nie wzruszają mnie słodycze i cukier w żadnej postaci. Czym za każdym razem zasługuję na absolutny podziw B&B. Chociaż poddaję się czasem wobec budyniu waniliowego i dobrej, naprawdę dobrej czekolady i wtedy starszy B mówi, że w domu jest hard core.
Wybitnie nie rozumiem jakichkolwiek instrukcji obsługi w każdej dziedzinie. Wyciskacz do soku, aparat fotograficzny czy drukarka. Natomiast z przyjemnością podejmuję się składania wszystkiego z Ikei, bo te ich książeczki są na moim poziomie intelektualno – technicznym, czyli w piśmie obrazkowym.
Wbrew obiegowej opinii o kobietach potrzebuję trzy razy mniej czasu w łazience niż A.
Płaczę na każdym filmie dla dzieci. I prawie co rano, jak patrzę na B&B. Ze szczęścia i wdzięczności.
I wreszcie tak bardzo uwielbiam pomidory, że polewam je sobie czasem ketchupem.
Czy to nie jest wyjątkowo wyjątkowe?
Nie ma to jak sobie poprawić samopoczucie taką listą przedziwnych, własnych cech osobowości.
A jakie są Twoje?
Pozdrawiam pomidorowo. Pięknego weekendu. Buziak.