Relacje małe i duże Rozwój

A gdyby kolejnej niedzieli nie było?

14 marca 2017

A gdyby kolejnej niedzieli nie było?

W niedzielę miałam status home alone. O ósmej rano przytulasy, buziak na drogę, kanapki w torbie i narty pod pachą, bawcie się dobrze pa, ty też.

Pościeliłam wszystkie łóżka, otworzyłam okna, pozbierałam zabawki i papierowe ścinki z podłogi, wygładziłam kota, siebie troszeczkę. Miało być cicho, tylko dla mnie. Miałam pisać, uczyć się o fotografii i przeczytać jedną książkę.

Siedziałam nawet trochę pod kocem, oglądałam piękne książki ze zdjęciami, chciałam się wyluzować kompletnie, na stole ciepła woda z cytryną, na stopach grube skarpety. I nagle zamiast turlania w słodkim lenistwie, skurcz. A wszystko przez to głupie zdanie, przeczytane w książce: traktuj każdy dzień tak, jakby był twoim ostatnim.

A gdyby był? A gdyby kolejnej niedzieli nie było? Ani za tydzień? Ani w życiu?

A jeśli jutro zniknę, a oni jeszcze tacy mali? A ja nie zdążyłam ich wystarczająco dużo poprzytulać i powiedzieć, jak bardzo ich kocham. Powciągać ich zapach, posłuchać wystarczająco długo ich oddechów, kiedy sprawdzam wieczorem ich łóżka idąc do sypialni.

A wczoraj była kłótnia i krzyczałam na starszego B, a to było nieporozumienie i on to teraz będzie pamiętał do końca życia. Tylko to. I tak często podnosiłam głos na nich oboje, bo praca, bo wykańcza, a w domu tyle do zrobienia i tylko mami, mami, mami. I że za mało im poświęcałam czasu. Bo ciągle coś i choć tak bardzo lubię powoli, codzienność pcha mnie czasem bez pardonu do przodu. A ja się nie bronię.

Boje się, że powiedziałam tyle głupich słów, które nie będą mi wybaczone. Że nie wykorzystałam jakiejś szansy, nie wzięłam losu mocniej w swoje ręce, choć czasem nie wiem, co to znaczy.

A jeśli za dużo czasu poświęciłam na starannie wyprasowane koszulki, zamiast na leżenie z młodszą B na łóżku i słuchanie, jak śpiewa?

I tyle czasu zmarnowałam na przejmowanie się innymi, tym, co pomyślą o mnie, jak popatrzą. I jak wyglądam i czy to, co piszę, jest wystarczajaco dobre?

I że tyle razy byłam zła, przez kogoś i przepuściłam tyle dobrych chwil, kiedy ta złość ponosiła mnie tak, że nie mogłam prawie oddychać.

I jeszcze tego, że tak długo się nie lubiłam i moje ciało tak długo nie było moim kumplem. Że ciągle niewystarczająca i nie taka, jak bym chciała. Że zamiast cieszyć się i wystawiać gębę do słońca i wciągać zapach sosen, lata i opalonego ciała, to ja w cieniu i z myślami, co ja muszę zrobić, jak wrócę do domu.

I że nie odważyłam się z nimi jeździć na tych nartach w tym roku. Nie przeżyłam tego z nimi, nie zobaczyłam, jak świetnie sobie radzą. Że nie odważyłam się na wiele innych rzeczy. A może było warto.

I nie przeprosiłam za przykrości i powiedziane słowa do A. choć powinnam była. I że tak dużo nie rozumiałam, myśląc tylko o sobie.

Że za mało słuchałam Café del Mar, przy której się wycisza i zwalnia i najlepiej się pisze.

Że nie doceniałam tylu ludzi i rzeczy, choć powinnam była. I że byłam za mało wdzięczna. I że jednak nie zostałam praktykującą buddystką, tylko miłośniczką słońca i wina, a gdybym była, to dziś nie musiałabym smarkać na kanapie, tylko wszystko rozumiała, nie popełniła błędów i widziała inaczej. I może byłoby mi lżej w tę okropną niedzielę i z samą sobą.

Choć jeszcze się nie skończyła.

Jeszcze mam szansę mocniej niż zwykle ich troje przytulić. Powiedzieć, jak są ważni. Spojrzeć do lustra, nie mieć wad. Nie wstydzić się szczerości w pisaniu. Nie stracić czasu na rzeczy nieistotne dziś wieczorem. Napisać kilka słów, być z siebie odrobinę dumnym, bez wątpliwości. Zatęsknić za latem.

Może czasem potrzebne są takie przez chwilę ostatnie niedziele. Nagły strzał w serce i brutalna trzeźwość umysłu.

Żeby porządnie i powoli oddychać.

Żeby sobie przypomnieć, o co w życiu najbardziej chodzi.

Ściskam mocno. XO.

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook