Po prostu rób, co chcesz.
Po prostu rób, co chcesz.
Miałam kiedyś tak, że ze wszystkiego się tłumaczyłam. Jak nie chciałam gdzieś pójść, zamiast odmówić krótkim nie, nie będzie mnie, serwowałam reportaż pełen przeproszeń, ukłonów i tłumaczeń, a jak trafiłam na twardego rozmówcę, to i tak w końcu lądowałam tam, gdzie wcale nie chciałam. Asertywność na poziomie zero.
Nie umiałam odmawiać, robiłam tyle rzeczy wbrew sobie, żeby tylko nikogo nie skrzywdzić, że czasem aż mi trudno uwierzyć, ile ja się przez to w życiu musiałam nacierpieć. Matko, jaka ja byłam biedna, aż się muszę na chwilę nad sobą pochylić.
Z wychodzenia gdziekolwiek najbardziej lubię być w domu. Nie chodzę na firmowe imprezy, chociaż są zawsze w supermiejscu, jest superfood i alkohole leją się strumieniami. Wybieram kanapę i książkę. I tak też teraz odpowiadam na pytanie, które zawsze słyszę: wolę być w domu.
Podobnie mam z imprezami u znajomych. Zwierzę imprezowe ze mnie żadne, taka tam cmoktaczka wina przyklejona do krzesła, choć ludzi uwielbiam i spotkania z nimi też. Ale tylko tak mniej więcej do północy. To jest mój limit imprezowej wytrzymałości.
Potem moje ciało mówi dziękuję, ja też mówię dziękuję i wychodzę. Już teraz wychodzę. Kiedyś jeszcze, wyuczonym schematem z dzieciństwa, bardzo się kuliłam, bo to tak głupio w połowie imprezy, wszyscy nagle milkną, szkło zastyga w powietrzu, ja się pocę, ale co ty robisz, wychodzisz, ty, no weź się napij, jestem zmęczona, po prostu.
Uczę się żyć prościej. Prościej oznacza też ze zdrową uwagą na siebie. Nie ciągle na świat. Moje wwiercone w mózg co ludzie pomyślą, a co za tym idzie sztuczne kompromisy, żeby nikogo nie urazić, brak lojalności wobec siebie i tego, czego ja chcę, zdetonowałam prostym i mało odkrywczym, ale w tym wieku jednak odkrywczym i uwalniającym: to moje życie, moje wybory, z akcentem na moje.
Życie nie jest skomplikowane. To dwa punkty, narodzin i śmierci, a między nimi trzeba coś napisać, czymś tą przestrzeń wypełnić. Najlepiej swoją historią. Pisaną według swoich potrzeb, nie cudzych. Jest prosto, dopóki nie zaczniemy tego komplikować myśleniem, dumaniem i zależnościami systemowymi.
Nasze całe życie jest wyborem między tym, czego chcemy, a czego nie chcemy, a robimy na skutek różnych układów, wychowania, braku odwagi albo braku świadomości, że to nasze życie i nikogo innego.
Życie nie jest zaspokajaniem czyichś potrzeb. Jest zaspokajaniem swoich. Jeśli dbasz o cudze, piszesz cudzą historię.
To świetnie umieją dzieci. Dzieci nie komplikują. Nie oznacza nie, wszystko klarowne i w jasnych kolorach. Jeśli dziecko nie ma na coś ochoty, informuje o tym. Jeśli kogoś nie lubi, też daje informację zwrotną. Jeśli nie chce na siłę siedzieć na kolanach u wujka z brodą, mówi o tym.
A potem wkraczają rodzice i mówią nie krzycz, bo pani to przeszkadza, bądź miła dla dziadka i posiedź troszkę u niego, my wiemy, co dla ciebie najlepsze.
Nie jestem za anarchią, struktura jest ważna. Ale we wtłaczaniu życiowych prawd dzieciom zapominamy, żeby je nauczyć podejmować własne, autonomiczne decyzje. W sytuacjach prostych, jak wybór butów czy czapki albo na głębszym poziomie relacji nie będę się z nim bawić, bo go nie lubię. Ma prawo. Ma prawo nie zaspokajać każdego życzenia dorosłego, jeśli narusza to jego autonomię.
Spełnianie poleceń i bycie bardzo grzecznym kończy się jak w moim przypadku: zerową asertywnością i dbaniem o dobre samopoczucie innych.
My, dorośli, mamy tyle zmartwień, tyle rzeczy o które trzeba dbać. Tyle zależności, układów, powiązanych relacji.
Upraszczaj życie. Tam, gdzie się tylko da.
Nie rób rzeczy, których nie lubisz.
Nie zmuszaj się, jeśli nie chcesz.
Jeśli coś cię uwiera, pozbądź się tego.
Jeśli coś cię przerasta, zredukuj.
Jeśli dzisiaj nie chce ci się biegać, nie biegaj.
Jeśli chcesz iść do domu, idź do domu.
Jeśli nie chcesz się z kimś spotykać, nie spotykaj się.
Jeśli ktoś cię obraził, powiedz mu o tym.
Jeśli jesteś zmęczony, idź spać.
Jeśli chcesz się nauczyć nowego języka, naucz się.
Jeśli nie chcesz czegoś robić, nie rób tego. Zajmij się tym, co lubisz.
Jeśli nie serwują miłości, odejdź od stołu.
Nie musisz być wielki i silny. Bądź po swojemu, wyraźny, dzięki własnym decyzjom, swojej własnej historii. Zacznij od drobnej zmiany.
To takie proste, a zajęło mi tyle czasu.
Pozdrawiam ciepło. Cmok.