Piękno w stylu Barbie i Vogue.
Piękno w stylu Barbie i Vogue.
Ja też. Ja też bardzo chciałam być piękna. Pewnie jak każda z nas.
Dorastałam w erze pierwszych supermodelek. Miałam obrzydliwe pryszcze, jak Linda Evangelista już dawno nie wychodziła z łóżka za mniej niż dziesięć tysięcy dolarów. Moja koleżanka Ewa przywiozła mi ze swoich wakacji w Londynie dwa numery Vogue.
To była kokaina dla moich zmysłów i rozedrganych hormonów. Wąchałam i gładziłam papier. Z nabożeństwem przykładałam nos do próbki perfum ukrytych pod karteczką na stronie.
Szeptałam do jeansów Versace wepchniętych na doskonały tyłek Cindy Crawford. I z hipisowskiej miedzi moich włosów rzuciłam się na farbę blond, by stać się choć na chwilę Claudią Schiffer.
Wyczytałam te gazety do ostatniej literki. Z mojego przedpokoju zrobiłam sobie catwalk i ćwiczyłam pozy przed lustrem.
Nie pomogło. Natura zweryfikowała moje marzenie o byciu piękną, niczym dziewczyna z pachnącego zagranicą supermagazynu. Ani wzrostu, ani budowy ciała. A twarz to w ogóle. Żeby chociaż jakaś kontrowersyjna uroda. Ale nawet tego nie. Koniec. Może w przyszłym wcieleniu.
Kto określa, co jest piękne, a co nie? Z kim się porównujemy, nieustannie i niezależnie od wieku?
Z wielką machiną, jaką jest lobby modowo-prasowo-żywnościowe.
To wszystko określa trendy w kulturze. A my za nimi biegusiem.
Coraz bardziej cierpiąc. Ponieważ coraz więcej musimy zrobić, żeby być pięknym. I nigdy nie wystarczy.
Gdzie startujemy z naszym wyobrażeniem urody?
W momencie, w którym powitamy na półce naszą pierwszą Barbie.
Mary Rogers, pani, która napisała świetny esej o kulturze amerykańskiej, Barbie jako ikona kultury, podała, że ze swoimi proporcjami lalka Barbie nie byłaby w stanie samodzielnie chodzić.
Jej ciało w połowie składa się z nóg, a trzy czwarte jej wagi nosi w swoim gigantycznym biuście.
Od momentu powstania w 1959 roku, Barbie na świecie sprzedała się w ponad miliardzie egzemplarzy. Według Superbrands.pl, świadomość marki wśród dziewczynek wynosi 95%. Tylko w Polsce. Najlepiej sprzedają się w grupie między 4 a 12 rokiem życia.
I tak się gdzieś koło 6 roku życia zaczyna.
Pierwsze krytyczne spojrzenie na swoją figurę. Siedmiolatki zaczynają się odchudzać.
A dalej jest tylko gorzej. Dane są przerażające: około 90% polskich nastolatek jest niezadowolonych ze swojego wyglądu.
Jak już wyrosną z Barbie, przerzucają się na gazety.
Kobiety, które oglądają kanony piękna w mediach, są dużo bardziej niezadowolone ze swojego wyglądu i wykazują większe tendencje do odchudzania się.
Wymiary średniej Amerykanki to 164,5 wzrostu i 63 kg wagi. Proporcjonalnie do tego modelka to ponad 180 cm i 55 kg wagi.
Topowe modelki są szczuplejsze od 98 procent Amerykanek.
Dwa procent jest obrazem, do którego aspiruje i o którym marzy przytłaczająca większość.
Gdzieś koło końca stycznia zaczyna się w mediach wysyp reklam tabletek i wszelakich środków na odchudzanie. Zbliża się wiosna. To oczywiste, zaraz sezon bikini.
Chwilę poźniej wszystkie kolorowe magazyny rzucają teksty o cellulicie i kolejnych superkremach na zmarszczki. Wszystkie te produkty w gazecie reklamują długonogie, doskonale wyfotoszopowane, wysokie szesnastolatki.
Medycyna estetyczna to kolejny przemysł, który z roku na rok generuje absolutne rekordy jeśli chodzi o dochody.
Pan z bardzo białymi zębami z TVN, aktualna gwiazda stacji, z dramatycznym uniesieniem opowiada o tym, jak likwidować rozstępy u nastolatek.
Rewizja swojego wyglądu z obrazem serwowanym przez media prowadzi do frustracji i depresji. Atrakcyjność fizyczna zastąpiła atrakcyjność wewnętrzną..
Takie oszustwo kultury konsumpcyjnej.
I my się tak dajemy nabierać. Żeby nie było-ja też. A jakże.
Jest wspaniałym dbać o swoje ciało. To wyraz szacunku do niego, w końcu nosi nas całe życie. Wizyta u lekarza medycyny estetycznej zastępuje często trening pewności siebie. Tak dobrze działa. I dobrze. Niech działa.
Ryzyko ulegania kulturze okładkowej polega ma tym, że nasz wygląd utożsamiamy z poczuciem szczęścia. Te biedne dziewczynki, które mają chwilę sławy, bo upodabniają się publicznie do Barbie i wszyscy je like it, za dwa miesiące będą archiwum sieci.
Ktoś, kto nie jest szczęśliwy z samym sobą, nie kupi tego za odchudzone ciało i namiętne usta. Stąd tyle zrozpaczonych kobiecych zombi.
Publikowane ku przestrodze (to jest dopiero hipokryzja) w bulwarowej prasie radosne artykuły z nagłówkiem: co ona sobie zrobiła i z anatomicznym wręcz zdjęciem spuchniętej wargi, to dowód na to, jak smutna bywa ta pogoń za pięknem i szczęściem.
Jest oczywiste, że chcemy być atrakcyjne, podobać się i coraz wolniej się starzeć. Ja też.
Aby czuć się mocno i być po prostu zadowolonym z życia, potrzeba nam trochę więcej, niż gładkiej skóry. Można usłyszeć milion komplementów na temat własnego wyglądu, ale jeśli nam z nami samymi nie gra, gładkie czoło po kilku dniach stanie się niewidoczne.
Zobaczymy opadniętą powiekę, albo opadające kąciki. I kilkanaście innych mankamentów. I tak do upadłego. Dopóki nie uświadomimy sobie, że brakuje nam piękna w środku, a nie na zewnątrz.
Poznałam kobiety fizycznie urodowo tak przeciętne, ale wewnętrznie z takim ogniem, że na imprezach stały w centrum zainteresowania i kradły szoł wszystkim innym. Marszczyły czoło, miały grymasy i rozmiar 44.
I skłamałabym, gdybym tu napisała, że ja to cudownie wręcz akceptuję siebie i uważam się za fajną i atrakcyjną i mam gdzieś cellulit.
Wierzę tym oszustom z telewizji, że krem mnie odmłodzi i smaruję się zawzięcie. Głupia ja.
Ale przestałam kupować kobiece czasopisma i nie dostaję globusa, jak nie poćwiczę przez tydzień albo dwa. A kiedyś dostawałam.
Jakość duszy jakoś mi jest ważniejsza. I czasu, który i tak przecież zrobi swoje.
Więc żeby go nie marnować i jak mi źle, że nie jestem piękna i już stara (proces starzenia się skóry zaczyna się po dwudziestym roku życia) idę do dzieci. I pytam: jak wyglądam?
A dzieci zawsze: pięknie, Mami!!! I synek: tylko grzywkę bym ci inaczej ułożył. I układa. A Bibi robi fotoshooting.
I mam jak za kulisami Vogue.
Marzenia się spełniają.
Są w życiu dużo ważniejsze rzeczy niż gładkie czoło. To jego jakość. Warto o tym od czasu do czasu pamiętać, zanim wydamy na kolejną Barbie dla córki.
Pozdrawiam ciepło.
Podając dane na temat sprzedaży Barbie i dane na temat wymiarów Amerykanek korzystałam kolejno z informacji na stronie Superbrands.pl i książki Wielkie i te nieco mniejsze pytania psychologii Wiesława Łukaszewskiego. Reszta to samo życie.