Relacje małe i duże Życie w zachwycie.

Pochwała zwykłej soboty.

14 maja 2016

Pochwała zwykłej soboty.

No to weekend. No to wolne. Odpocznę sobie. Wyciągnę się na łożku. Paznokcie zrobię. Może dziś jakiś kolor pod maj i bzy?… Potem przyjdzie wena, tak sama z siebie i będę pisać, aż będzie furczało. A wieczorem dobra lektura, może wino z mężem i jakiś dobry film. No pięknie będzie…

No tak, ale zaraz, zaraz. Jestem matką i kobietą, zapomniałam. 

A to oznacza, że snute w piątek wieczorem relaksujące plany nijak się mają do sobotniej rzeczywistości.

Otóż leje. Bzy już przekwitły, co jakoś mi umknęło, więc nie mam pasującego lakieru do paznokci. Maj na skutek deszczu i 10 stopni też nie majowy. No i humor mi się popsuł. Wiecie, jak to jest. Wstajecie rano i prawie w płacz, albo nerw. O wszystko. Ot, taka usterka charakterystycznie płciowa.

Sączę kawę i zastanawiam się, co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Z jednej strony jedno dziecko ze sprzętem grającym, z drugiej strony drugie ze sprzętem ryczącym. I najchętniej słyszane zdanie każdego rodzica:

Nudzi mi się.

Fuck-(tak sobie właśnie czasem myślę, mimo niewinnego wyglądu)-co by tu robić, jak mi się nie chce i jeszcze ta dramatyczna wrażliwość.

Nic.

Po prostu bądźmy razem. Bez planu. Ale co będziemy robić? Dużo. Rozmawiać, patrzeć na siebie, słuchać, co inni mają do powiedzenia. Potem się poprzytulamy, jak ktoś będzie miał ochotę. Ktoś ma? Jaaaa!

Na wróżce-zębuszce można się dorobić-mówi Bibi. Za te dwa zęby dużo mi przyniosła. Tylko czemu to tak długo trwa?…to wypadanie zębów.

Patrz jakie mam mięśnie-mówi Benni-jestem super silny. I pręży mi biceps dwa centymetry przed okiem. Kurka, ale rośniesz siłacz.

Patrzę na nich i fascynuje mnie, jacy są różni. Ja wiem, że płeć i determinacja. Już teraz na pytanie co tam, gdzie tam synek mówi no, okay. A od niej mam słowotok i ze szczegółami historię każdego dziecka z przedszkola. Łącznie z zawodami rodziców.

On jest melancholijny i mistrz obrażalstwa. Tak dużo trzeba nad nim pracować, żeby nie rezygnował. Wszystko bierze osobiście. Wrażliwy niemożliwie i skupiony na liczbach.

Ona paplające śpiewaczka i mistrzyni kompetencji socjalnych. Wszystkich ustawi i pokieruje, rozwiąże konflikt i uszczęśliwi.

Tacy inni.

Tacy moi.

I od razu mi lepiej od tego patrzenia i takich myśli.

Maj-nie-maj przestał przeszkadzać. Olał te niepomalowane paznokcie. I kilka jeszcze drobiazgów mających mnie uczynić atrakcyjną.

Potem ratujące każdą nudę i dramaty naleśniki z masłem czekoladowym. Ale ty super gotujesz, mami! Od kogo innego ja bym dostała takie komplementy! Za naleśniki…Takie wyrazy uznania i zachwytu…

Dobrze mi. 

Chociaż wiem, że pewnie Nowy Jork to jednak już tylko marzenie. Bo nie zdążyłam zobaczyć, zanim się pojawili, a teraz nie umiałabym zostawić na więcej niż kilka dni. Ale co tam Ameryka, jak ja tu takich fanów mojej kuchni mam przy sobie.

I wielbicieli urody. Moja mama jest bardzo miła. Moja mama jest bardzo miła i piękna, wyczytałam wczoraj w zeszycie syna.

Jesssuuu, no czy ktoś mi jeszcze coś takiego powie?

A ona właśnie wepchała sobie całego naleśnika do buzi i zaczęła się śmiać. Ładny biały obrus miałam.

Przestało padać. Wyszło trochę słońce. 

Jedziemy na sport i drą się w aucie. Bo muzyka na maksa. Dostałam piłeczką kauczukową w głowę. Ogłuchłam trochę. A tam, to nic.

Wracamy, kot dalej pod kanapą, od rana. To straszne, niepokoją się. Może ona nie może wyjść… Podnoszę kanapę. A kot śpi po prostu i nie kuma, o co chodzi.

Jak ja się cieszę na dzień dziecka! Krzyczy ona. On też się cieszy.

Wiesz, czasem tak jest, że po prostu nie masz na coś nastroju-mówi Bibi-ja dzisiaj nie miałam na tenisa. Rozumiesz, mnie? 

Rozumiem, masz do tego prawo. Ja też czasem nie mam na nic nastroju. Mój poranek był dzisiaj też kiepski.

To mogę loda?

Możesz…Zawsze działa tak samo, spryciucha. A ja kawałek czekolady, bo loda nie lubię!

No to jeszcze wieczorem pogramy w kości. Zjemy coś. Porozmawiamy znowu o dniu dziecka. Komunii kuzynki, wyjeździe na kolonię. Ona się już spakowała, chociaż to dopiero w lipcu. Trzydzieści razy zajrzymy pod kanapę, kot tam dalej śpi i nie ma zamiaru wyjść. I jeszcze jakichś tam kilkanaście czynności, które składają się na całość przeciętnej soboty.

Dobrze mi. Po prostu w domu. Po prostu z nimi. 

Czasem tak niewiele potrzeba. Być razem. I słuchać.

Bibi mówi, że bez przytulania nie ma życia.

Wiecie, co robić? Pozdrawiam mocno.

 

 

Zdjęcie: Pixabay.

 

TAGS
POWIĄZANE WPISY