Jak mnie dopadnie taka amnezja, to się zabiję.
Jak mnie dopadnie taka amnezja, to się zabiję.
Idę z dzieckiem. I idzie ona. Naprzeciwko. Sąsiadka w wieku starszym ze swoim małym, szczecinowatym psem. Przyczajam się, bo wiem, co zaraz może się zdarzyć. Na wszelki wypadek chcę ominąć szerokim łukiem. Ale pies jest szybszy i nagle rzuca się na kostki mojego dziecka. Znowu. Bibi zdążyła się za mnie schować. A sąsiadka wrzeszczy, żebym pilnowała dziecka. Bo pies się przestraszył.
Czy ktoś jeszcze chce się zestarzeć?…
Głupie pytanie.
Pewnie, że nie. Ja na pewno nie. I nie tylko dlatego, że zmarszczki, zadyszka i inne męczące przypadłości.
Bardziej przeraża mnie proces starzenia z punktu osobowości. A raczej zmiany osobowości. A najbardziej zmiana w podejściu do ludzi.
Do dzieci.
Przede wszystkim do dzieci.
Amnezja.
Ludzie w stanie starszym zapominają, że sami byli dziećmi. I bardzo, ale to bardzo im dzieci przeszkadzają.
Co mnie, jako matkę dwojga potomstwa, rozjusza do niemożliwości. Tracę wtedy mój tak ciężko wypracowany buddyjski spokój i rzuciłabym się najchętniej do gardła.
Z sąsiadką z psem akcje są od lat. Na dzieci grające w piłkę reaguje wrzaskiem. Grozi, że wezwie policję i regularnie dzieciom tę piłkę odbiera. Jej groźbom zawsze towarzyszy pies, który charakterem jest identyczny, jak ona.
Pani nie pamięta, że też była dzieckiem. Że cieszyła się wolnością, przyjaciółmi i siłą własnych nóg.
Pani, jak mnie widzi udaje drzewo i przechodzi obok, jakbym nie istniała. Ponieważ kilka razy usiłowałam omówić z nią kwestię wydarcia na moje dzieci. I w ogóle dzieci.
Na święta byłam w Polsce i zahaczyłam o największy w mieście second hand. Sklep przyjazny również dzieciom. W rogu wydzielona spora przestrzeń z sofą, klockami i paroma gadżetami. Dzieci zajęły się sobą, ja buszuję wśród wieszaków.
Obok mnie przystaje starsza kobieta i nagle zaczyna tyradę w kierunku potomstwa. Jacy są niewychowani i głośni. Uprzejmie, jeszcze, pytam, jaki ma problem. Oburzona mówi, że dzieci nie wychowane i chciałaby wiedzieć, co za matka je ma i tak pozwala. Z jadowitym uśmiechem odpowiadam, że matka to ja. Dalej nie będę opisywać detali dyskusji, a właściwie pyskówki, bo pani z amnezją nawrzucała też mi.
Pani nigdy przecież nie była dzieckiem. Nie skakała, nie śmiała się. O nie.
Pan w stanie dojrzałym, który regularnie przychodzi na plac zabaw (!), żeby dzieci uciszyć, ponieważ mieszka niedaleko i to mu przeszkadza, też od razu urodził się stary i zgorzkniały. I z amnezją.
Ci wszyscy dobrze wychowani starsi ludzie, którzy są lepsi ode mnie i roszczą sobie prawo do komentowania moich dzieci i mnie. Oni urodzili się od razu z doświadczeniem i doskonali. Którzy wtrącają się w MOJE dyskusje z MOIMI dziećmi i pouczają je. Przy mnie. Albo klepią po głowie. Albo przestawiają je, jak chcą przejść w sklepie. Jak rzecz.
I mówią, że dzieci są od tego, żeby się DOBRZE zachowywać.
Oni nie byli dziećmi. Dzieci też nie mieli.
Ci wszyscy dobrze wychowani starsi ludzie, którzy dają sobie prawo do przepędzania dzieci i mówienia im, co im wolno, a czego nie wolno.
Dlaczego starszych z racji wieku trzeba szanować, a małych, właśnie ze względu na wiek, już nie?
Dlaczego ci, którzy swoje przeżyli odbierają prawo do życia tym, którzy dopiero w życie wchodzą?
Prawo do radości, do odkrywania, do zabawy, do doświadczania?
Trochę słabe, że starsi nie muszą szanować nikogo. W końcu z racji wieku to oni o szacunku wiedzą więcej. Powinni przynajmniej.
Dzieci mają biegać, piszczeć, skakać i wojować do woli.
Czy wiecie, że nie ma prawnie czegoś takiego jak hałas dziecięcy? W żadnym kodeksie i żadnej konstytucji. Można za głośno słuchać muzyki i tłuc w ścianę młotkiem.
Ale dzieci nie mogą za głośno krzyczeć, bo nie ma takiego paragrafu, który by to opisywał.
Uwielbiam otwarte okna i wrzaski do wieczora. Nie przeszkadzają mi piski. Bo to znak, że tu się żyje.
Jak jeszcze raz ktoś będzie przeganiał moje dzieci na placu zabaw, albo je tam uciszał, to się sama wydrę i sama wezwę policję.
Nie chcę się w taki sposób zestarzeć jak ci ludzie, którzy nie umieją się już uśmiechać.
Ale gdyby kiedyś zdarzył się taki dzień,
że dopadnie mnie ta amnezja,
czyli zapomnę, że byłam dzieckiem,
to się zabiję.
Przysięgam.
A jeśli z powodu amnezji zapomnę tego zrobić, to wy mnie zabijcie. Proszę.
Ściskam i lecę pisać dalej.
Poruszyło, zainteresowało, oburzyło? To poklep mnie proszę wirtualnie po plecach: możesz użyć do tego którejś z ikonek mediów społecznościowych. Albo posłać mój tekst dalej. Albo zostawić swój komentarz. Dyskusje wzbogacają. Czasem zmieniają świat.