Relacje małe i duże Życie w zachwycie.

Dlaczego jestem jak gwiazda rocka?

5 lutego 2016

Dlaczego jestem jak gwiazda rocka?

Kiedyś moje życie było prostsze. Robiłam, co robić chciałam, miałam doskonały, uporządkowany świat. Czyste, piękne mieszkanie, na półkach poukładane książki. Uregulowany rytm dnia. Jak impreza, to na drugi dzień można się było wyspać. Cisza, spokój, ot takie przeciętne życie w dużym mieście.

A potem zostałam matką. Najpierw jednego dziecka. I dużo się zmieniło.

A niecałe dwa lata później drugiego dziecka.

W momencie, kiedy zaczęli się ze sobą porozumiewać, zmieniło się wszystko.

Zapomnij o białych obrusach na stole (zapomnij generalnie, co to jest biały kolor) i o odkurzaniu raz w tygodniu.

Obrusów nie ma od lat, a odkurzacza nie chowam. Cały czas jest na wyciągnięcie ręki w przedpokoju. Jestem ciągle spocona i się spieszę.

I wszędzie jest przyklejona guma do żucia.

I jest jeszcze kilkaset rzeczy, które definitywnie na wieki i amen zmieniły się. I nigdy nie wrócą.

W ich miejsce pojawiło się milion nowych, pięknych. Ale to już całkiem inna historia i osobny tekst.

Dramaty domowe.

Zdecydowanie najtrudniejszą do uregulowania kwestią w naszym domu była i jest kwestia spania. Mimo tego, że bejbisów już dawno w domu nie mam, sposób przywiązania do własnego łóżka jest u nas Niewolnicą Isaurą i Modą na sukces w jednym. Czyli wieczny dramat, łzy, ciągle nowe wątki i czekanie na happy end.

Dzisiaj chcę spać tu, a jutro nie tu, tylko tam, a może z tobą. Dzisiaj chcę sam bez niej, ja z nim nigdy w życiu.

W nocy złe sny, więc następuje wędrówka ludów, która o poranku zastaje mnie wepchniętą między dzieci w moim własnym łóżku. A mąż na ogół na sofie w dużym pokoju przykryty kocem. Jeśli akurat ktoś mu go w między czasie nie ukradł, ponieważ ja tak lubię ten kocyk, on taki milutki.

Jakiś czas temu doprowadzona do ostateczności, bo ileż lat można nie przesypiać całej nocy, postanowiłam jak następuje:

– w tygodniu śpi każdy u siebie,

– w weekend wolna amerykanka, czyli każdy śpi, gdzie chce, byle na terenie posiadłości.

Jak przypuszczałam, nastąpiły spodziewane protesty i demonstracje w obronie wolności spania.

Ale po przemyśleniu perspektywa róbta co chceta w weekend, szybko wysuszyła łzy.

Hurra, mamy weekend!

Piątek, późny wieczór, czas do spania.

Małoletni egzekutorzy nowo obowiązującego prawa zarządzają: dzisiaj śpimy z tobą! Jest piątek, więc możemy.

Umowa to umowa.

Ale nie do końca. Ustaliliśmy, że w piątek można, ale nie sprecyzowaliśmy, to znaczy ja nie sprecyzowałam,

kto po której stronie łóżka śpi.

A wbrew pozorom to kwestia bardzo istotna.

Gdyż Benjamin założył, że śpi obok mnie i tylko on obok mnie. A Bibi dostała ataku rozpaczy i wyszeptała, że w takim razie to życie nie ma sensu. Ale na tym był koniec dramatu, bo szybko wzięła się w kupę i zaczęła go lać.

I tak zaczęła się regularna nawalanka.

Eureka.

I w tym momencie zrozumiałam, że bycie matką

jest jak bycie gwiazdą rocka.

Gdyż:

1. Moje łóżko jest zawsze zajęte.

W moim łóżku leżą nieustannie groupies obojga płci. Albo zabierają mi moją poduszkę (tak pięknie tobą pachnie), albo kołdrę (twoja kołdra jest taka cieplutka). Bardzo często, kiedy idę spać późnym wieczorem, to okazuje się, że w ogóle nie ma tam dla mnie miejsca, groupies po cichu się tam przemieścili i zajęli mi całą przestrzeń.

2. Nigdy nie jestem sama.

Są wszędzie. Towarzyszą mi na każdym kroku. Nawet w toalecie nie można spędzić czasu samej. Chociaż i tak jest lepiej, bo teraz czekają tylko pod drzwiami, a kiedyś siedzieli w środku i się gapili.

3. Jestem ciągle śledzona.

Oni są jak paparazzi. I w dodatku mają radary. Namierzają mnie. Każdy mój ruch jest czujnie obserwowany i zawsze wyczuwają, kiedy chcę się gdzieś schować i na chwilę pobyć samą. Nawet jak o szóstej rano wymykam się na bieganie, to oni już pół godziny wcześniej nie śpią. I gapią się z na mnie, żebym miała wyrzuty sumienia, że ich w weekend zostawiam. Na godzinę.

4. Kradną moje rzeczy.

Ciągle coś mi znika. Perfumy, bransoletki, lakiery do paznokci, ipad, telefon i drobniaki z portfela. Ciągle są ślady jak po włamaniu, coś stłuczone, coś wylane. Książki i notatniki mają powyrywane kartki, a najczęściej giną długopisy.

5. W sklepach robią za mój zespół.

Ryczą i błagają, że muszą natychmiast to i tylko to dostać, przez co w całej okolicy jestem już rozpoznawana.

6. W aucie jest zawsze jak w drodze na tournee.

Wrzaski bez końca, ciągły piknik i zabawianie towarzystwa. Sok leje się strumieniami na tapicerkę.

7. Mama się nie mówi. Słowo mama wywrzaskuje się ile sił w płucach.

To jedyny i słuszny sposób komunikacji.

8. Jak znikam następuje koniec świata.

Depresja, chaos, życie nie ma sensu, a dzień struktury. Ze smutku trzeba zrobić jeszcze większą rozpierduchę w domu.

9. Jak się pojawiam, jestem witana jak Katy Perry.

Cudownie, że jesteś. A teraz na scenę: daj coś zjeść i wymyśl coś, ponieważ nam się nudzi. Jak nie, będziemy buczeć.

10. Każdy dzień jest jak koncert.

Makijaż spływa, koszulka w plamach i podarta, bo znowu ich rozdzielałam, jak się bili. Ogólnie zadaję sobie pytanie, czy wybór tej drogi życiowej na pewno miał sens.

11. Kochają mnie bezkrytycznie.

 Jestem dla nich zawsze przepiękna, nawet jeśli wysypało mnie na twarzy, poczochralo na głowie i migrena każe mi mrużyć oczy w szparki.

12. Będę obiektem kultu nawet po śmierci.

 Jak umrzesz, też będę cię kochać.

13. Od czasu do czasu mi odbija.

Mam dosyć, chcę wyjechać na Bali i tam medytować do końca życia.

Ile trwa to tournee?

Tak, mimo chwil słabości (patrz ostatni punkt) i bycia pod wiecznym obstrzałem domorosłych paparazzi, bycie idolką jest całkiem w porządku. Nie, no właściwie to powinnam się bardzo cieszyć i korzystać z tego ile wlezie.

Miłość, cukierki i rock and roll.

Przecież jak dostaną pryszczy, to z dnia na dzień z gwiazdy rocka przeistoczę się w Zombie i w Krugera z Koszmaru z ulicy wiązów w jednym.

Jak będę wchodzić do ich pokoju, to będą reagować ze wstrętem. A jak będę się nie daj Boże chciała przytulić, to będą uciekać. Przecież już niedługo będą mnie pasjami nienawidzieć.

Taka to przewrotność losu.

Na razie mam jeszcze trochę czasu. Wczoraj zapytałam Bibi, ile zamierza jeszcze okupować moje łóżko.

Wyszczerzyła mleczaki i stwierdziła: tak jeszcze ze dwa lata.

Pozdrawiam mocno.

I wszystkiego rockowego nam, wspaniałym gwiazdom codzienności.

 

 

TAGS
POWIĄZANE WPISY