Rozwój Życie w zachwycie.

Książki warte zatrzymania. Biblioteka subiektywna #1.

22 listopada 2017

Książki warte zatrzymania. Biblioteka subiektywna #1.

Byłam dzieckiem, które szybko zaczęło czytać. Moja mama miała przyjaciółkę w księgarni, w Dzierżoniowie. Raz w miesiącu była dostawa książek, przyjaciółka mamy odkładała jej po każdym egzemplarzu z pozycji, która przyszły. Mama brała hurtowo, wchodziła do domu i mówiła: masz. 

Miałam. Cały świat. Kto czyta, ten wie.

Czytałam wszystko. Pamiętam jedne przenudne wakacje u babci, które stały się znośne, bo na półce u niej znalazłam Poczet cesarzy rzymskich Aleksandra Krawczuka i Biografię Charlie Chaplina (nie pamiętam autora). To były świetne, naprawdę świetne książki, które pamiętam do dzisiaj, uratowały mi koszmar codziennego zbierania agrestu i porzeczek na działce.

Moi rodzice mieli dużą ilość książek, mój pokój też zapełniony był nimi po brzegi. Podobnie było jeszcze do niedawna w moim domu, ale rok temu, pierwszy raz w życiu zdecydowałam się na konkretny decluttering i zrezygnowałam z ponad połowy. Dalej jest ich dużo, ale na tyle dużo, żeby czuć się z nimi dobrze. Pościągać je sobie od czasu do czasu z półek, czule odkurzyć i włożyć na miejsce.

Patrząc wstecz, zdaje się, że udało mi się przeczytać już trochę książek i to piękne, że jest wiele przede mną. Jest jednak kilka, z którymi na dzień dzisiejszy nie umiałabym się rozstać. Taka moja biblioteka bardzo osobista.

Bo to pozycje piękne literacko. Albo niosą historię, której nie można było się oprzeć. Czasem, bo zgrały się z własną wrażliwością i można się było w nich ukryć. I przeżywać życie na maksa. Albo też przeczytałam je w jakimś istotnym momencie życia i mam z nimi wspomnienia. Albo je przytulam, jak mam smutki. Rodzaju różnego.

Do zachwycenia:

1. Milan Kundera: Nieznośna lekkość bytu.

Kawałek wspaniałej literatury. Pod historią kilku osób uwikłanych w politykę, filozoficzne sensy o byciu i nieznośnej, nic nieznaczącej lekkości naszej egzystencji.

„Tylko to, co konieczne, jest ciężkie, tylko to, co waży, ma wartość.”

2. John Irving: Hotel New Hampshire. Nie pamiętam, czy najpierw obejrzałam film z Jodie Foster, czy sięgnęłam po książkę. Po jej przeczytaniu zaczęłam Irvinga kupować hurtowo i czytać wszystko, co napisał. Uwielbiam go za jego historie, czarny humor, powagę i ironię. I za świetne pisanie o ważnych sprawach. Ale Hotel New Hampshire darzę największym sentymentem. A zaraz potem Modlitwę za Owena.

„Korzystaj z każdej okazji, jaka ci się trafi na tym świecie, choćby miało ich być chwilami za wiele, bo pewnego dnia okazje się kończą, wiesz?”

3. J.D. Sallinger: Buszujący w zbożu. O buncie, poszukiwaniu siebie, dorastaniu. Dla mnie ciągle wyjątkowe.

„Niektóre rzeczy powinny by zostawać zawsze nie zmienione. Żeby można je wpakować do jednej z tych wielkich oszklonych szaf i tak je przechowywać.”

5. Jonathan Carroll: Kraina Chichów. Debiutancka powieść Carrolla, na którą długo nie mógł znaleźć wydawców. Pomogło wstawiennictwo Stanisława Lema. Fantasy nie jest moim ulubionym gatunkiem literackim, ale ta książka mnie pochłonęła. Wszędzie bulteriery, w tym najważniejszy Kulfon, dziwne miasteczko i straszne historie. Bliskie sercu. Wrocław love.

A teraz tym bardziej bliższe, bo Carroll od lat mieszka w Wiedniu i jak jestem w jego centrum, to często się rozglądam, czy gdzieś nie spaceruje. Może się kiedyć odważę zaczepić go na uniwersytecie, gdzie wykłada.

„Pytania są niebezpieczne,

nie ruszaj ich, będą spały.

Zapytasz – zbudzisz i znacznie więcej

niż myślisz pytań powstanie.”

6. Hanya Yanagihara: Małe życie. Wielka książka. O przyjaźni na całe życie, dojrzewaniu. Poruszająca opowieść, chwilami wstrząsająca, tyle w niej okrucieństwa. Długo nie mogłam dojść do siebie po jej zamknięciu.

7. Joël Dicker: Cała prawda o sprawie Harry’ego Queberta. Doskonały kriminał w klimacie noir. Ten niespełna trzydziestoletni  pisarz swoim debiutem rozwalił system. Fantastyczna historia, z nagłymi zwrotami akcji i świetnie napisana. Wspaniała literatura.

8. Stephen King: Pamiętnik rzemieślnika. Nie dość, że świetnie napisana, biograficzna, to jeszcze bardzo stawia mnie do pionu w kwestii pisania. Nie ma flow, jest codzienna praca.

„Dużo czytać. Jeszcze więcej pisać. Wyłączyć telewizor. Być uczciwym wobec siebie i swoich bohaterów.”

Amen.

9. Edgar Keret: Siedem dobrych lat. Opowiadania z siedmiu lat i relacja ojca i syna. Subtelne. Mądre. Wzruszające. Lubię do nich wracać. Przytulać.

•••

Do pomyślenia:

10. Viktor Frankl: Człowiek w poszukiwaniu sensu. Odkąd przeczytałam leży, u mnie zawsze przy mnie zawsze przy łóżku. Na wypadek, gdyby mi się przewróciło w głowie i gdybym na  chwilę doszła do wniosku, że życie w ogóle nie ma sensu. Wielki psycholog i psychoterapeuta, który przeżył Holokaust i mała, wielka książka o życiu i o tym, co nas przy nim trzyma, nawet jeśli się wydaje, że świat się wali.

11. Jean Améry: Poza winą i karą. Podobnie jak Frankl, Améry również przeżył Holokaust. Ale jego książka to filozoficzne rozważania w kontekście historycznym, w którym najważniejsze jest pytanie, czy wszystko da się wybaczyć? Poruszające.

12. Brene Brown: Z wielką odwagą. Dobrze, że powstała. Do przeczytania dla każdego. Diagnozuje wszechobecną kulturę wstydu. O odwadze do bycia wrażliwym. Inspirujące.

13. Bruno Bettelheim: Freud i dusza ludzka. Malutka książeczka stawiająca całą psychologię Freuda w zupełnie innym świetle. Bettelheim, jego uczeń, sam wybitny psycholog XX wieku, pokazuje, jak poprzez błędy tłumaczenia Freuda na język angielski, wypaczono całą jego teorię. Fascynujące. Jak wszystko, od Bettelheima.

14. Dalaj Lama: Sztuka szczęścia. Poradnik życia. I nie tylko ta pozycja. Cenię i czytam wszystko, co wychodzi spod jego pióra.

W dzisiejszych czasach ludzie często mylą szczęście z przyjemnością.

15. Matt Haig: Reasons to stay alive. Mądra, szczera książka o ciężarze depresji i wychodzeniu z niej. I odkrywaniu smaków i sensów na nowo. Zawsze blisko mnie.

•••

Do przytulenia:

16. Garance Doré: Love. Style. Life. Książka przez jednych uwielbiana, przez niektórych wręcz przeciwnie. Ja lubię. Jak znowu z niewiadomych powodów mam dzień nielubienia siebie, zajrzę do tej książki, przeczytam sobie, że róż jest przyjacielem kobiety, przytulę pędzel do policzków i od razu jest mi lepiej.

„Wybierzmy się razem w podróż po krainie stylu: od spraw powierzchownych (jaką jeansową kurtę wybrać) po jego istotę (jak kochać). Przesiadując w paryskich kawiarniach, spacerując ulicami Nowego Jorku przekonałam się, że styl sprowadza się tak naprawdę do jednego prostego pytania: Co sprawia, że czujemy się piękni?”

17. Anne Berest, Audrey Diwan, Caroline de Maigret, Sophie Mas: How to be Parisian wherever you are. Podobnie jak w przypadku poprzedniej: albo się ją uwielbia albo nie. Ja należę do grupy pierwszej i dawkuję sobie w sobotnie poranki. Jest zabawna, napisana z humorem i dystansem przez cztery rodowite Paryżanki i do tego z ładnymi zdjęciami. Jest też w wersji polskiej, o czym nie wiedziałam kupując.

18. Austin Kleon: Steal like an artist. Twórcze. Zabawne. Inspirujące do tworzenia. Zawsze. Wspiera mnie, kiedy wydaje mi się, że nie umiem pisać i twórczo w ogóle odebrało mi rozum. Jest już też w wydaniu polskim.

Oprócz tego nie oddam ani jednej z moich licznych, pięknych książek kucharskich. Ciągle mam nadzieję, że kulinarnie mnie oświeci i będę z nich korzystać.

I nie oddam jeszcze kilku innych, również tych dla dzieci. Jak na przykład całej serii o Pomelo, obiecałam B&B, że o tym wspomnę. Ale to już zupełnie inna historia.

Z jakimi książkami ciężko byłoby się Wam rozstać? Które wyjątkowo poruszyły? Jestem ciekawa.

Pięknej środy.

Buziak.

TAGS
POWIĄZANE WPISY
Aga Krzyżanowska
Wiedeń/ Świdnica

Literatka, fotografka, nefelibata. Opowiadam historie o codzienności, w której w soboty jest zen, a we wtorki końce świata (albo na odwrót i w zupełnie inne dni). Czasami piszę książki, zawsze mam w torbie aparat, na ogół polegam w kuchni. Codziennie bujam w obłokach. Stamtąd wszystko lepiej widać.

Facebook